Listy z Wostrawa

Nieznane fakty z historii ostrowskiej cerkwi (2)

W pierwszej połowie XIX wieku koszty budowy cerkwi w zachodnich guberniach ponosili z reguły sami parafianie oraz właściciele i dzierżawcy majątków. Po powstaniu styczniowym były już one wznoszone na koszt państwa. Wydzielono na ten cel specjalny fundusz liczący 500 tys. rubli, napływały też datki z całego imperium. Chodziło oczywiście o wzmocnienie na tych terenach pozycji prawosławia, które w carskiej Rosji było religią państwową. Budowa kościołów długo była całkiem zakazana nawet tam, gdzie dominowała ludność katolicka.

Tak wówczas wyglądały niekiedy cerkwie na Białostocczyźnie. Na zdjęciu podupadła świątynia z czasów unickich w Surażu (fot. z 1867 r.). Źródło: Irena Matus, „Schyłek unii i proces restytucji prawosławia w obwodzie białostockim w latach 30. XIX wieku”, Białystok 2013

Powstaje zatem pytanie, skąd pochodziły fundusze na budowę ostrowskiej cerkwi w latach czterdziestych XIX w. Parafianie z pewnością partycypowali w kosztach, choć nie w takim stopniu jak to zakładano, przyznając im odszkodowania za straty z okresu wojny napoleońskiej 1812 r.

Jak widać na zdjęciu budynek cerkwi w Ostrowiu był dość okazały. Dużą drewnianą konstrukcję posadowiono na solidnym kamiennym fundamencie. Była z zewnątrz oszalowana i pokryta blachą. W tamtym czasie koszt wzniesienia takiej świątyni wynosił ok. 20 tys. rubli. Dla porównania dzień pracy w folwarku wyceniano wówczas na 15-20 kopiejek. Parafia liczyła wówczas około tysiąca dusz. Chłopi mieli bardzo niskie dochody, a z dniówek w majątku dzierżawca odliczał jeszcze niemały czynsz. Zatem ciężaru finansowego w związku z budową cerkwi w całości udźwignąć nie byli w stanie.

W tej sytuacji władze cerkiewne pod koniec 1842 r. zwróciły się z prośbą o wsparcie na budowę cerkwi w Ostrowiu do właścicieli okolicznych majątków szlacheckich. Wystosowały ją do reprezentującego ich powiatowego marszałka szlachty w Sokółce. Urząd ten (o charakterze samorządowym) dwukrotnie rozesłał zaproszenia do właścicieli dworów, by okazali swą pomoc. Ci zaś nie byli prawosławni (katolicy bądź Tatarzy), więc pewnie dlatego ich odzew był symboliczny. Dziedzic wsi Ostrówek, pan Iskra, ofiarował 5 rubli. Tyle samo przekazał pan Talkowski, do niedawna właściciel kolonii Talkowszczyzna. Jego folwark wraz z wsią przejął skarb państwa. Tłumaczył się, iż nie będąc już właścicielem większej kwoty dać nie może.

Dziedzic wsi Leszczany, pan Baranowski, ofiarował 10 rubli. Powiedział, że na więcej go nie stać, bo jego chłopi są biedni, co oznacza że od nich pobrał te pieniądze. Z kolei właściciel majątku Nietupa, pan Gorlewski, zbiórkę tę po prostu zignorował. Na dwukrotne prośby sokólskiego marszałka szlachty nawet nie odpowiedział.

Cdn

Jerzy Chmielewski

Nieznane fakty z historii ostrowskiej cerkwi (1)

Kończę właśnie artykuł o historii naszej cerkwi. W najbliższym czasie opublikuję go na tym portalu. Intensywna kwerenda materiałów archiwalnych pozwoliła mi ustalić nowe nieznane dotychczas fakty, choć wciąż białych plam jest wiele. Przede wszystkim bardzo mało jest informacji z okresu unickiego. Trochę dokumentów zachowało się jedynie z jego schyłku – z pierwszej połowy XIX wieku. Intrygującą zagadką wciąż pozostają też średniowieczne mohlicy w Ostrowiu Południowym.

Cerkiew Zaśnięcia Bogurodzicy w Ostrowiu, zbudowana w połowie XIX w. W sierpniu 1915 r. została spalona przez wycofujące się wojska rosyjskie. Fot. ze zbiorów autora

Dotarłem do niezwykle interesujących dokumentów, przechowywanych w archiwach w Grodnie i Mińsku, odnośnie budowy w połowie XIX w. poprzedniczki obecnej cerkwi, spalonej w sierpniu 1915 r. przez wycofujące się wojska rosyjskie. Starania o jej wybudowanie trwały bardzo długo. Istniejąca świątynia, jeszcze unicka, musiała być już w bardzo złym stanie.

Chłopi z Ostrowia niemal dwadzieścia lat toczyli urzędniczą batalię z carską administracją o wypłatę odszkodowań z tytułu poniesionych przez nich strat – rekwizycji żywności, zwierząt i towarów na potrzeby armii rosyjskiej w okresie wojen napoleońskich 1812-1813 oraz w 1815 roku. Ich wniosek uwzględniono dopiero na początku lat czterdziestych. Do wydania pozytywnej decyzji przyczyniła się pewnie deklaracja o ofiarowaniu przez nich otrzymanych pieniędzy na budowę cerkwi.

Mieszkańcom Ostrowia przyznano reparacje wojenne w wysokości 2623 ruble. 730 rubli z tej kwoty przypadło katolikom (byli w mniejszości), którzy pieniądze te zatrzymali sobie. Wówczas prawosławni także zmienili swą decyzję, wnioskując o przeznaczenie swojej części na powinności  czynszowe i inne, które posiadali wobec dworu Świdziałówka, do którego należeli. Jego dzierżawca – pan Daszkiewicz – należną im kwotę rozdysponował zgodnie z ich wolą. Po potrąceniu zobowiązań część pieniędzy im rozdał, uzyskawszy wcześniej na to zgodę ministerstwa dóbr państwowych.

Dzierżawca Świdziałówki jednocześnie zadeklarował ofiarę na budowę cerkwi w postaci stu pieszych i dwudziestu z zaprzęgiem roboczodni przy pracach budowlanych, jako zaległości chłopów wobec dworu. Dodatkowo wyraził wolę, by przekazać do swobodnej dyspozycji proboszcza siedlisko po zmarłym mieszkańcu Ostrowia. Władze administracyjne, którym podlegał, nie wyraziły jednak na to zgody. Powołały się na przepisy, zabraniające dzierżawcom skarbowych majątków odrabiania przez chłopów pańszczyzny w miejscach nienależących do dworu i nakazujące na opuszczonych zagrodach osiedlać nowych gospodarzy.

Cdn

Jerzy Chmielewski

Interpelacja poselska dotycząca mieszkańców Ostrowia Południowego

Spokojnie, chodzi o okres międzywojenny. W Sejmie mieliśmy wówczas swego posła. Był nim Paweł Wołoszyn z niedalekich Harkawicz. Sprawował on mandat poselski w latach 1923-1927. Został wybrany z listy Bloku Mniejszości Narodowych jako obywatel II Rzeczpospolitej narodowości białoruskiej.

Białoruski Klub Poselski, Warszawa 1923 r. Pierwszy z prawej siedzi Paweł Wołoszyn (źródło: Wikipedia)

31 marca 1925 r. poseł Wołoszyn złożył w Sejmie interpelację, skierowaną do ministra spraw wewnętrznych i finansów, w sprawie obniżenia podatków, nałożonych na mieszkańców Ostrowia Południowego. Uzasadnił to ich trudną sytuacją majątkową po stratach materialnych we wsi w okresie I wojny światowej. Wówczas, jak poseł napisał w interpelacji, „mieszkańcy byli zmuszeni przebywać na wygnaniu (chodzi o bieżeństwo– dopisek mój), a powróciwszy zastali swe gospodarstwa zrujnowane, a zabudowania spalone. Do dziś nie mogą stanąć na nogi. Na odbudowę gospodarstw nie mają pieniędzy, nie mają też czym obrabiać ziemi. Z tego powodu 200 dziesięcin (ok. 250 ha – dop. mój) ziemi leży odłogiem”.

Mało tego, że nie było z czego żyć, to jeszcze trzeba było państwu płacić podatki. „Sejmik wojewódzki – czytamy w interpelacji – ustalił stawkę podatku od dróg (okazuje się był taki – dop. mój) w wysokości 42 zł rocznie od jednego uczastka (ok. 16 ha – dop. mój)”.

Oczywiście wartość złotego była wtedy inna niż dziś. Tym bardziej, że o pracę poza gospodarstwem było niezwykle trudno. W majątkach za dniówkę podczas żniw płacono niewiele ponad złotówkę. Wprawdzie rzadko kto miał cały uczastek ziemi, bo gospodarstwa były już rozdrobnione, ale i tak podatki (oprócz o dróg, jeszcze inne) były ogromnym ciężarem. A jak ktoś miał mniej ziemi, to było mu jeszcze trudniej. W 1925 r., jak poseł napisał w interpelacji, gospodarze złożyli podania do Sejmiku, aby im obniżono podatki. Decyzja była jednak odmowna. O interwencję poprosili zatem swego posła, który w interpelacji zacytował ich pytanie: „Czy Pan Minister zechce obniżyć podatki, nałożone na wieś Ostrów Południowy, stosownie do możliwości finansowych gospodarstw?”.

Niestety, nie wiadomo jaka była odpowiedź. Paweł Wołoszyn wkrótce przestał być posłem. Aktywnie działał w Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi, był członkiem władz Białoruskiej Włościańsko-Robotniczej Hromady. Często występował na wiecach, na których atakował polskie władze za ich dyskryminacyjną politykę wobec mniejszości na Kresach. W 1927 r. za swą działalność został aresztowany i skazany w procesie Hromady na 12 lat więzienia. W 1932 r. w drodze wymiany więźniów politycznych trafił do ZSRR, gdzie padł ofiarą stalinowskiego terroru. Został aresztowany w 1933 r., a następnie w 1937 r. stracony w więzieniu w Mińsku.

Na interpelację poselską Pawła Wołoszyna w sprawie mieszkańców Ostrowia Południowego – w przekładzie na język rosyjski – niedawno natrafiłem w Internecie (http://docs.historyrussia.org).

Jerzy Chmielewski

O ludziach z Ostrowia (10)

Chmielewscy (cd.)

Na front I wojny światowej zmobilizowany został między innymi Ściapan (Stefan) Chmielewski syn Filipa, wnuka brata mego pradziadka Klemensa. Walczył w 447 biełgogrodzkim pułku piechoty. 25 czerwca 1917 r. pod Uralem zachorował na szkorbut i trafił do szpitala. Miał wówczas 21 lat. Po zawierusze bolszewickiej w Rosji powrócił do rodzinnego Ostrowia Południowego i założył rodzinę. Miał dwoje dzieci, córkę i syna.

Karta przyjęcia do szpitala chorego Ściapana Chmielewskiego (źródło: gwar.mil.ru)

Ściapan z rodziną przeżył kolejne burzliwe wydarzenia 20. wieku, okres władzy sowieckiej i okupację hitlerowską. Ale na początku marca 1946 r. w nocy do jego domu przyszli „akowcy”. Nie byli to w dzisiejszym rozumieniu żadni żołnierze wyklęci, lecz podszywający się pod polskie podziemie zbrojne zwyczajni bandyci z okolicznych wiosek, którzy z bronią w ręku okradali miejscowych chłopów z dobytku. Opróżniali kufry, zabierali odzież i żywność, w tym zasoloną słoninę. Dlatego do tych bandytów przylgnęło sarkastyczne określenie „słaninniki”. Co ciekawe rekrutowali się przeważnie z rodzin katolickich, a okradali prawosławnych.

Bandyci, którzy wtedy naszli na Ostrów Południowy za przewodnika mieli miejscowego katolika, by wskazywał im prawosławne domy. Kiedy podeszli pod dom Ściapana, ten zaparł się – i do dosłownie, bo plecami o drzwi – z twardym zamiarem, by ich nie puścić.

– Ściapan, adczyni, bo budzia biada! – ostrzegał go przewodnik.

– Nie adczyniu, jej Bohu, nie adczyniu! – krzyczał przez drzwi Ściapan.

Wtedy jeden z bandytów sieknął serią karabinu po drzwiach. Jedna z kul dosięgła Ściapana, ale nie śmiertelnie.

Według jednej z wersji bandyci początkowo odstąpili. Poszli dalej rabować kolejny dom.

– Co on będzie się tu stawiał! – miał jednak powiedzieć jeden z bandytów. – Wracajmy!

Ciężko rannego Stefana rodzina od razu furmanką zawiozła do szpitala w Sokółce, gdzie zoperował go chirurg o nazwisku Moroz. Pacjent podobno zaczął powoli do siebie dochodzić.

Dwóch mieszkańców Ostrowia wybrało się wkrótce na poniedziałkowy targ w Sokółce. Odwiedzili też Ściapana w szpitalu. Po powrocie opowiadali we wsi, że czuł się on już w miarę dobrze. Powiedzieli też, że operujący chirurg wypytywał ich o okoliczności krwawego zajścia. Po kilku dniach nieoczekiwanie ze szpitala nadeszła smutna wiadomość, że Ściapan nie żyje.

Różnie potem we wsi mówiono. Niektórzy podejrzewali, że lekarz współpracował z podziemiem i sam przyczynił się do śmierci pacjenta, by ten nic nie mógł wyjawić w śledztwie.

Ściapan Chmielewski zmarł 10 marca 1946 r. Miał 50 lat.

Cdn

Jerzy Chmielewski

O ludziach z Ostrowia (9)

Chmielewscy (cd.)

Podczas I wojny światowej mieszkańcy Ostrowia doświadczyli strachu, udręki i wielu cierpień. Większość latem 1915 r. udała się w bieżeństwo w głąb Rosji. Wcześniej kilkunastu ostrowskich mężczyzn w sile wieku wcielono do carskiej armii i skierowano na front, skąd niektórzy nigdy już nie wrócili do domu. Zabity został między innymi Paweł Chmielewski syn Siemiona. Rodzina postawiła mu symboliczny nagrobek na ostrowskim cmentarzu.

W czasie, gdy większość mieszkańców Ostrowia była w bieżeństwie, te tereny znajdowały się pod administracją niemiecką. Co ciekawe, ówczesne władze tutejszym mieszkańcom – wszystkim, nawet dzieciom – wydawały dowody osobiste z rubrykami w języku niemieckim i białoruskim (alfabetem łacińskim). Na zdjęciu okładka dowodu z 1917 r., wydanego mieszkańcowi Ostrowia w Sokółce i dom we wsi pamiętający tamte czasy

Bieżeństwo również przyniosło śmiertelne żniwo. Wnuczka Feliksa Chmielewskiego, Natalia, zmarła w 1915 r. gdzieś pod Mińskiem. Najprawdopodobniej z powodu szalejącej wówczas epidemii tyfusu. Niespełna dwudziestoletnia dziewczyna udała się w bieżeństwo z rodziną męża. Jej rodzice zawrócili z drogi, zaniepokojeni unoszącym się nad Ostrowiem dymem. Okazało się, iż ktoś na polu podpalił stóg niedawno zżętego zboża. Rodzice Natalii – Jery (Jerzy) i Pałosia (Pelagia) – zmienili decyzję, wraz z synem i czterema córkami pozostali na miejscu.

Bieżeńcy wrócili do Ostrowia przeważnie w 1919 i 1920 roku. Musieli zaczynać życie od nowa. W sanacyjnej Polsce na lichych i rozdrobnionych już gospodarstwach ledwie wiązali koniec z końcem, cierpieli głód i niedostatek. Dlatego niektórzy po dziesięciu latach udali się w przeciwną stronę, na zachód. Rodzina Augustyńczyków, z której pochodziła żona mego pradziadka Klemensa Anna, wyemigrowała za chlebem do Brazylii.

Mój imiennik Jerzy Chmielewski, wnuk brata Klemensa Iwana (Jana), przed wojną wyjechał do Francji. Pracował w kopalni. Blisko rok spędził w szpitalu po wypadku na autostradzie. Przyznano mu rentę, z którą po wojnie powrócił do Ostrowia. We Francji pozostawił żonę i córkę, które nie chciały ryzykować życia za „żelazną kurtyną”.

Jurasik – tak we wsi na niego wołano – ożenił się powtórnie. Jakiś czas był przewodniczącym Gromadzkiej Rady Narodowej, która miała siedzibę w jego domu. Później kilka lat mieścił się w nim też „Klub Prasy i Książki „Ruch”.

Jurasik jako wiejski stolarz w wielu domach pozostawił po sobie stół, taboret czy szafkę. Zmarł w 1996 r. mając 89 lat.

Cdn

Jerzy Chmielewski