Przed Ziełną w Ostrowiu porządkowaliśmy z sąsiadem wiejskie krzyże. W pewnej chwili za zakrętu nadjechało jakieś wypasione auto i przy nas się zatrzymało.
– Gdzie tu mieszka ksiądz? – pyta przez uchyloną szybę młoda kobieta.
– Batiuszka? – upewniam się.
– Tak, batiuszka.
– Jakiś kilometr dalej po lewej stronie będzie pleb…
– …Szto ty tut polszczysz! – raptem przerywa mi sąsiad „patriota”. – Hawary pa naszamu!
Nieco zaskoczony przechodzę zatem na swój język.
– Tam na pryhorku budzia cerkwa, potym byłaja szkoła i nasuprać plabanija – tłumaczę dokładnie drogę.
– Dziakuj – z miłym uśmiechem dziękuje mi pasażerka, zasuwając przyciemnioną szybę w oknie limuzyny.
Można? Można.
Kiedyś, pracując w Gródku, ludzie opowiadali mi o nauczycielu, który na „dzień dobry” zawsze odpowiadał „dobry dzień”. Zapamiętałem nazwisko – Lebiedziński. Mieszkał w Straszewie, skąd pochodził znany pisarz białoruski Alaksiej Karpiuk z Grodna.
Wiejskie krzyże, przy których robiliśmy porządki przed świętem parafialnym, oba są prawosławne. Kiedyś był jeden, drugi – wysoki – postawił w 1988 r. tenże sąsiad, na pamiątkę 1000-lecia chrztu Rusi.
Kilka lat wcześniej razem stał jeszcze krzyż katolicki. Symbolizowało to panującą od zawsze zgodę mieszkańców naszej prawosławno-katolickiej wsi. Teraz też, broń Boże, nie ma tu żadnych zatargów na tle religijnym. Ale krzyż katolicki od czterdziestu lat stoi już oddzielnie – po przeciwnej stronie ulicy. Stało się to po tym, jak prawosławny chłopak ze wsi, który pracował w kryńskim pegeerze, wjechał na niego traktorem. Był pijany, a do tego nie miał nawet prawa jazdy. Wszystko tylko przez alkohol. Nie mogło być mowy o najmniejszych motywach religijnych. Tym bardziej, że młodzieniec tak jak cała jego rodzina do cerkwi prawie nie chodził.
Sąsiad „patriota”, który opiekuje się krzyżami, jest już niedołężnym staruszkiem. Przed Ziełną sam zatem wysprzątałem i zagrabiłem teren wokół ogrodzenia. Pomogłem mu udekorować odświętnie krzyże, zawieszając na nich kolorowe sztuczne kwiaty. Nie jestem zwolennikiem takiego upiększania, ale tę nową ludową tradycję trzeba przecież uszanować. Udekorowane krzyże teraz wszystkim rzucają się w oczy. Nawet nocą, gdyż sąsiad w kwiatach umieści jeszcze miniaturowe znicze ze świecącym na czerwono i zielono żaróweczkami zasilanymi baterią. Dzięki temu krzyże służą też poprawie bezpieczeństwa kierowców, ostrzegając ich w ten sposób przed niebezpiecznym zakrętem na skrzyżowaniu, przy którym stoją. A ruch na tej drodze jest całkiem spory, zwłaszcza latem
Jerzy Chmielewski
P.S. Po wakacyjnej przerwie nowe materiały na portalu postaram się publikować już systematycznie. Tak jak zapowiadałem na początku, w każdy piątek albo i częściej.