W pierwszej połowie XIX wieku koszty budowy cerkwi w zachodnich guberniach ponosili z reguły sami parafianie oraz właściciele i dzierżawcy majątków. Po powstaniu styczniowym były już one wznoszone na koszt państwa. Wydzielono na ten cel specjalny fundusz liczący 500 tys. rubli, napływały też datki z całego imperium. Chodziło oczywiście o wzmocnienie na tych terenach pozycji prawosławia, które w carskiej Rosji było religią państwową. Budowa kościołów długo była całkiem zakazana nawet tam, gdzie dominowała ludność katolicka.

Powstaje zatem pytanie, skąd pochodziły fundusze na budowę ostrowskiej cerkwi w latach czterdziestych XIX w. Parafianie z pewnością partycypowali w kosztach, choć nie w takim stopniu jak to zakładano, przyznając im odszkodowania za straty z okresu wojny napoleońskiej 1812 r.
Jak widać na zdjęciu budynek cerkwi w Ostrowiu był dość okazały. Dużą drewnianą konstrukcję posadowiono na solidnym kamiennym fundamencie. Była z zewnątrz oszalowana i pokryta blachą. W tamtym czasie koszt wzniesienia takiej świątyni wynosił ok. 20 tys. rubli. Dla porównania dzień pracy w folwarku wyceniano wówczas na 15-20 kopiejek. Parafia liczyła wówczas około tysiąca dusz. Chłopi mieli bardzo niskie dochody, a z dniówek w majątku dzierżawca odliczał jeszcze niemały czynsz. Zatem ciężaru finansowego w związku z budową cerkwi w całości udźwignąć nie byli w stanie.
W tej sytuacji władze cerkiewne pod koniec 1842 r. zwróciły się z prośbą o wsparcie na budowę cerkwi w Ostrowiu do właścicieli okolicznych majątków szlacheckich. Wystosowały ją do reprezentującego ich powiatowego marszałka szlachty w Sokółce. Urząd ten (o charakterze samorządowym) dwukrotnie rozesłał zaproszenia do właścicieli dworów, by okazali swą pomoc. Ci zaś nie byli prawosławni (katolicy bądź Tatarzy), więc pewnie dlatego ich odzew był symboliczny. Dziedzic wsi Ostrówek, pan Iskra, ofiarował 5 rubli. Tyle samo przekazał pan Talkowski, do niedawna właściciel kolonii Talkowszczyzna. Jego folwark wraz z wsią przejął skarb państwa. Tłumaczył się, iż nie będąc już właścicielem większej kwoty dać nie może.
Dziedzic wsi Leszczany, pan Baranowski, ofiarował 10 rubli. Powiedział, że na więcej go nie stać, bo jego chłopi są biedni, co oznacza że od nich pobrał te pieniądze. Z kolei właściciel majątku Nietupa, pan Gorlewski, zbiórkę tę po prostu zignorował. Na dwukrotne prośby sokólskiego marszałka szlachty nawet nie odpowiedział.
Cdn
Jerzy Chmielewski