Pinkas Krinki

Księga pamięci żydowskiej społeczności w Krynkach „Pinkas Krinki” została wydana w 1970 r. w Tel Avivie w języku jiidysz i hebrajskim w obu wersjach pod jednym grzbietem. Są to wspomnienia ocalałych z Holokaustu mieszkańców miasteczka bądź ich potomków.

„Pinkas Krinki” jest jedną z blisko tysiąca ksiąg poświęconych zniszczonym w wyniku zagłady hitlerowskiej żydowskim społecznościom w Europie, przede wszystkim w Polsce w granicach z 1939 r. Zaczęły one powstawać w latach powojennych z inicjatywy poszczególnych ziomkostw w Izraelu i innych państwach. Wszystkie przeważnie mają podobny schemat. Poszczególne rozdziały omawiają pojawienie się żydowskiej społeczności w miasteczku, następnie jej życie religijne, gospodarcze, oświatowe i kulturowe. Zawarty tam jest też szczegółowy opis ulic, bóżnic i synagog. Szczególnie cenne historycznie są osobiste wspomnienia ze zdjęciami. Ostatni rozdział – najszerszy – dokumentuje zagładę Żydów w miasteczku.

„Pinkas Krinki” jak większość ksiąg z tego cyklu została przetłumaczona ma język angielski i w tej wersji można ją również znaleźć w Internecie. Jednocześnie jest jedną z nielicznych przetłumaczonych dotąd na język polski. Niniejszego przekładu dokonała Ewa Wroczyńska, a tekst opracował Jerzy Chmielewski.

Oryginalne strony „Pinkas Krinki”. Źródło: Żydowski Instytut Historyczny w Warszawie
        1. Dokument nadania przywilejów
        2. „WAAD HA-MEDINA” ZBIERA SIĘ W KRYNKACH
        3. Wzmianki z początku XIX stulecia
        4. W czasie Powstania Styczniowego 1863 r.
        5. Krynki jako potentat tekstylny
        6. Kronika pożarów
        7. Jeśli nie wódka, to… garbarnie
        8. Położenie pracowników garbarni
        9. Walki robotników garbarskich
        10. Pierwsi rabini i kaznodzieje
        11. O dwóch przewodniczących sądu
        12. „Haskali”
        13. Wspomnienie z Krynek
        14. Początki okupacji nazistowskieja
        15. Płomienie i pierwsza rzeź
        16. Restrykcje i poniżanie
        17. Judenrat i zadania jakie mu wyznaczono
        18. Zamknięcie w getcie

1.Dokument nadania przywilejów

Pierwszym świadectwem archiwalnym krynkowskich Żydów jest przywilej, który nadał im król polski Jan Kazimierz 12. I. 1662 r., a który był potem zatwierdzany przez polskich królów: Zygmunta III, Władysława IV, Jana III i Augusta III.

Dokument nadawał krynkowskim Żydom wszystkie przywileje i wolności, jakie były zwykle nadawane innym żydowskim gminom w Wielkim Księstwie Litewskim. Na mocy tego przywileju mogli Żydzi nabywać posiadłości tak w rynku jak i we wszystkich ulicach miasteczka: domy, place, działki orne i pastwiska – a także posiadać je i używać na prawach własności: budować i zakładać synagogi, karczmy, a także budować bez przeszkód nowe domy i odnawiać stare: wypalać gorzałkę, warzyć miody i piwo, i sprzedawać hurtem lub w detalu w swoich domach lub w lokalach wynajętych: handlować różnym towarem, otwierać sklepy w rynku i swoich domach: uprawiać wszystkie rodzaje rzemiosła: zakładać nowe jatki i poprawiać stare: kupować bydło na rynku i handlować nim nie płacąc podatku; w przypadku spalenia się synagogi, wolno było Żydom wybudować nową, na starym miejscu lub na nowym, dowolnie wybranym, a także remontować starą synagogę; dokument pozwalał także założyć cmentarz, ogrodzić go i wystawić na nim konieczne budowle; dozwalał wybudować łaźnię. Place, zajęte przez synagogę i cmentarz zostały zwolnione od jakichkolwiek powinności, zaś podatki nałożone na nieruchomości (ziemię) i pozostały nieruchomy majątek, a także na karczmy (szynki) oraz pogłówne mieli Żydzi uiszczać bezpośrednio do skarbu królewskiego w Krynkach.

Podobnie jak mieszczanie chrześcijańscy, mogli Żydzi korzystać z miejscowego pastwiska („wygonu” ), a także mieli wstęp do lasów w celu pozyskania drewna na swoje potrzeby. Oprócz tego król przeniósł dzień cotygodniowych targów z soboty na czwartek. Władza zezwalała mieszczanom i ludziom innego stanu oraz Żydom – właścicielom wozów (woźnicom?), drobnym kupcom, rzeźnikom – przybywać z różnych miejsc w dzień targowy do miasteczka Krynki z wszelkiego rodzju towarami, sprzedawać je, kupować, wymieniać i zajmować się bez przeszkód wszelkim handlem. W sprawie kwot podatków ciążących na mieszkańcach miasta, w szczególności na potrzeby wojska, zobowiązani byli Żydzi uiszczać swój udział zgodnie z tym co przewidywały postanowienia komisarzy; jednakowoż na podstawie prawa z 1600 r. Zostali Żydzi uwolnieni od płacenia podarunków i podatków pocztowych.

 

2.„WAAD HA-MEDINA” ZBIERA SIĘ W KRYNKACH

W 1687 r. miało miejsce w Krynkach wydarzenie o znaczeniu wyjątkowym w życiu wewnętrznym gmin żydowskich na Litwie. Tego roku, w miesiącu elul, Krynki stały się siedzibą obrad „Waad Medinat Lita” czyli Sejmu Żydów Litwy (oczywiście zebrali się tam deputowani Waadu). Co to był za Waad?

Konieczność pobierania pogłównego podatku, nałożonego na Żydów od 1579 r. w kwocie ogólnej, była jednym z czynników ugruntowania się żydowskiej autonomii w Polsce. Nakazano, aby przywództwo żydowskiej diaspory rozdzielało ten podatek na poszczególne gminy, według ustalonego porządku. Do realizacji tego zadania została utworzona centralna instytucja żydowska „Waad arba aracot” (czyli Sejm Czterech Ziem), z której wyodrębnił się później „Waad Medinat Lita” (Sejm Żydów Litwy). W ramach Waadu Litwy istniał autonomiczny skarb królewski, który ustanawiał oddzielny pobór podatku od Żydów Litwy. Wpłynęły na to z pewnością różnice w określonych dziedzinach pomiędzy „litwakami”, a Żydami Polski centralnej.

Miejscem „waadu” głównych kahałów Litwy (Waad ha-kehilot ha-raszajot be-medinat lita), jednym z trzech, które zorganizowano, było Grodno, stolica okręgu (glil), do którego należały Krynki. Waad ten był czymś w rodzaju parlamentu Żydów w całym państwie, stanowił autorytet w sprawach rozdziału podatków, wydawał też wyroki, odnoszące się do pozostałych dziedzin życia żydowskiego, wydawał rozporządzenia, które kierownictwo kahałów wprowadzało w życie tak, że stały się prawem obowiązującym we wszystkich żydowskich osiedlach. Tak oto Waad rozszerzał swoją działalność także na następujące dziedziny:

– obrona przywództwa Żydów drogą zapobiegania rywalizacji między nimi – poprzez zakaz usuwania granicy, ustanowienie przywileju „chazaki” itp. – w handlu, dzierżawach, rzemiośle itp. (z tego powodu zmuszony był Waad pożyczać pieniądze z różnych źródeł i od osób prywatnych, między którymi był rabin reb Lejb z Krynek),

– uporządkowanie struktury wewnętrznych sądów żydowskich, spraw obyczjów, wychowania, studiowania Tory i jej nauczania; także dobroczynności na rzecz ubogich i pomocy potrzebującym, a oprócz tego sprawy zbiórki i wysyłania pomocy do braci Żydów, mieszkających w „Ziemi Świętej” czyli „Erec Israel”,

– reprezentowanie narodu na zewnątrz i starania o odsunięcie restrykcji, skasowanie ich bądź stępienie ich ostrza: starania o wprowadzenie w życie nadanych Żydom przywilejów; obrona przed różnego rodzaju oszczerstwami; starania o złagodzenie podatków nałożonych na Żydów; współpraca z Waadem Arba Aracot (Sejmem Czterech Ziem, czyli Sejmem Żydów Korony) w dziele zapobiegania i usuwania restrykcji wobec Żydów w całym państwie, udaremniania fałszywych oskarżeń, pomocy pogorzelcom itd., (do tego wszystkiego Waad był zobowiązany wyznaczać terminy kontroli finansowania rabina, przekupywać wpływowe czynniki w Sejmie (chodzi o Sejm polski) i innych domenach, itd.).

Jedna z 37-miu sesji „Waad Medinat Lita” czyli Sejmu Żydów Litwy, jakie odbyły się w ciągu jego z górą półtorawiekowego trwania, odbyła się, jak już wspomniano w Krynkach. W dniach od 1 do 22 miesiąca elul 5447 r. (1687) (Elul jest ostatnim miesiącem liturgicznego roku żydowskiego i przypada mniej więcej na przełom sierpnia i września – przyp. Tłumacza). Był to okres, gdy jeszcze nie zabliźniły się rany, zadane żydowskim osiedlom na Litwie przez Chmielnickiego i wojska rosyjskie w wojnie z Polską oraz przez ciężkie kontrybucje wojenne, jakie nakładali Szwedzi. Jak pisał historyk żydowski, Szymon Dubnow, Waad był zmuszony szukać sobie miejsca, gdzie mógłby w spokoju obradować na początku, w miesiącu tamuz (który przypada na przełom czerwca i lipca – przyp. Tłumacza) 5447 r. Zebrał się w Zabłudowie, którego kahał szczycił się wówczas tytułem „matki” kahału białostockiego. Jednakże wskutek donosu czy też oszczerstwa rzuconego na przywódców i rabinów, delegaci zmuszeni byli przenieść stamtąd obrady do Krynek, które w tym czasie były ważnym kahałem w „okręgu” (galil) grodzieńskim. Według przyjętego przez Sejm Żydów Litwy, podziału obszarów, Krynki były odpowiedzialne za płacenie podatków również w swojej okolicy”, to znaczy przez żydowskie osiedla sąsiadujące z Krynkami.

W ciągu 23 dni trwania obrad w Krynkach, „Waad” zakończył rozprawę ustanawiającą podział podatków oraz podjął decyzję w innych dziedzinach, zatwierdził też pozostałe „ustawy krynkowskie” (takanot-Krinek), w których przyjęto: wzmocnienie i utwierdzenie studiujących Torę, sprawę utrzymania wyższych uczelni talmudycznych (jeszybotów) w każdym kahale, zasady dotyczące „trzymania arendy” i „chazaki” (chazaka – specjalny przywilej udzielany przez władze kahału poszczególnym jego członkom – przyp. Tłumacza) na wyszynk, uchwalono też „zupełny zakaz stosowania niesprawiedliwej miary, nawet w stosunku do gojów (czyli nie-Żydów – przyp. Tłumacza).

 

3.Wzmianki z początku XIX stulecia

W artykule pt. „Żydzi na wojnie 1812 r.”, zamieszczonym w publikacji „Ha-cefira”, wydanej w Warszawie 29 dnia miesiąca nisan 672 roku ery żydowskiej, czyli 1912 r. ery chrześcijańskiej, znajduje się zapiska o tym, że Żyd z Krynek, Ruben Gommer dostał medal w czasie wojny Rosji z Napoleonem. Został odznaczony za to, że z wielkim poświęceniem i narażeniem życia uratował rosyjskiego oficera z rąk wycofujących się Francuzów. Ci zaś, mszcząc się, powiesili jego żonę, a ich dom w Krynkach puścili z dymem.
Z kolei w artykule pt. „Żydzi guberni grodzieńskiej w 1812 r.”, zamieszczonym w tygodniku żydowskim wydawanym w Rosji pt. „Nowy Woschod” (Petersburg 26.07.1912 r.) jego autor, Alef Bejt Rom, napisał, że wśród mieszkańców Krynek było kilku żydowskich agentów, zaangażowanych w zaopatrywanie w żywność i paszę Francuzów, obozujących za Bugiem, po stronie Księstwa Warszawskiego.
Następna wzmianka pochodzi z roku 1823. Wtedy gubernatorowi grodzieńskiemu została przesłana informacja na temat położenia Żydów w miasteczkach Wola, Indura i Krynki. Mówi się w niej, że sytuacja tej ludności była opłakana. Mimo pewnej pomocy udzielanej jej przez miejscowe kahały, w okolicy zdarzały się nawet przypadki śmierci z głodu. Autorzy raportu uprzedzali gubernatora, że nie ma możliwości, by wyegzekwować od tych Żydów należne podatki ani drogą normalną, ani za pomocą kar. Gubernator, wątpiąc w prawdziwość tego opisu, wysłał na miejsce jednego z sędziów sądu grodzieńskiego, który potwierdził, że w Indurze z chorób i głodu umarło wielu Żydów, ale „w Krynkach sytuacja ta w pewnej mierze jest lepsza, ponieważ mieszka w tym miasteczku stały lekarz , który na swój prywatny rachunek dostarcza chorym leki”.
Mimo to do tych miasteczek została jednak wysłana karna delegacja w celu ukarania Żydów z tytułu niezapłaconego państwu podatku za ostatnie półtora roku i wyegzekwowania tych należności pod przymusem.

4.W czasie Powstania Styczniowego 1863 r.

Powiada się, że w czasie polskiego powstania w 1863 r. właściciele okolicznych majątków próbowali – bezpośrednio bądź przez swoich emisariuszy – zachęcić kryńskich Żydów do przyłączenia się do powstania. Naszym braciom Izraelitom składano obietnice, że po zwycięstwie Polacy poprawią ich byt oraz nadadzą im różne przywileje i udogodnienia. Żydzi do powstania jednak się nie przyłączyli.

5.Krynki jako potentat tekstylny

Poważne ożywienie życia gospodarczego (a potem także społecznego) kryńskich Żydów nastąpiło po tym, jak w latach 20. i 30. XIX w. w guberni grodzieńskiej zaczęły powstawać zakłady tekstylne.

W Krynkach pierwszą tkalnię założył w 1827 r. dzierżawca Josł Geles. Pracowało w niej pięciu żydowskich robotników przy czterech krosnach, produkowała zwyczajne, szare materiały wełniane.

30 lat później takich zakładów było tu już bardzo wiele. Widocznie wpłynęła na to konieczność zapewnienia stałego utrzymania wzrastającej ciągle liczebnie ludności żydowskiej. Przyczyną tego wzrostu było m.in. wygnanie Żydów ze wsi guberni grodzieńskiej w latach 20. XIX w. W 1847 r. w Krynkach mieszkało 1856 Żydów.

Dodatnim czynnikiem rozwoju przemysłowego była także wysokiej jakości woda, w którą obfitowało miasteczko. Wypływała ona z licznych źródeł na peryferiach Krynek.

Tak o tamtym przemyśle tekstylnym opowiada w swoich wspomnieniach krynczanin Aw Miler:

W każdej stodole albo na poddaszu domów stały krosna. Bez przerwy tam i z powrotem biegały czółenka („łódeczki”, które przeciskały się przez nici osnowy), w środku których znajdowała się owinięta nićmi „cewka”. Starzy i młodzi, mężczyźni i kobiety – wszyscy zajmowali się tkactwem. Jedni pracowali w przędzalni, inni w tkalni. Od wczesnego ranka do wieczora, nawet w nocy nie ustawał szum maszyn, który mieszał się z brzęczeniem wijadeł, nawijających nici na szpulki oraz nożyc, usuwających wystające z tkaniny supełki. Tkacze, których wartość w miasteczku rosła, zarabiali tygodniowo 7-6 rubli, podczas gdy inni rzemieślnicy – szewcy czy stolarze – za swój trud nie dostawali więcej jak 18 złotych (2,70 rubli) na tydzień. Całe rzemiosło tkackie było wykonywane ręcznie, tylko przędzalnie wykorzystywały siłę wody ze strumienia Nietupa.

Produkcja tekstylna szybko się rozwijała, a niektórzy więksi przedsiębiorcy założyli nawet kilka fabryk napędzanych parą. Nad Krynkami pojawiły się wysokie kominy. Miasteczko dźwigało się i umacniało. Świst silników parowych i hałas maszyn nadawały mu charakter typowego przemysłowego ośrodka. Jednak kryńskie wyroby należały do gatunku tanich i nie wytrzymywały konkurencji z wyrobami tekstylnymi Białegostoku i Łodzi, które bardziej odpowiadały wymogom czasów. Kryńscy przedsiębiorcy przemysłowi byli słabsi, a nie mając chęci czy też możliwości, aby iść z postępem, zostawali w tyle. Ponadto byli też ze sobą skłóceni. I tak oto przemysł tekstylny w Krynkach stopniowo doszedł do stanu ruiny, z której nie mógł się już podnieść. Wytwórczość powoli przeniosła się do pobliskich miasteczek – Gródka, Wasilkowa i innych. Zakłady opustoszały, z tkalni znikły szpulki i przędza, odeszli tkacze i kupcy. W końcu zapanowała w miasteczku cisza jak na cmentarzu, a budynkami przemysłowymi zawładnęło opuszczenie.

Wszędzie odczuwalny był upadek i bezsilność. Powoli, powoli ludzie znowu zaczęli się przyzwyczajać do takiego życia: wychodzili targować i handlować, obskakiwali każdego nieobrzezanego, który przybywał w dzień targowy do miasteczka i kupowali od niego wszystko, co taki chłop wiózł na targ: pukle świńskiej szczeciny, len, wosk, wełnę, baranie kożuchy. Żydzi wykłócali się o znoszoną i podartą gojowską sukmanę, biegali po drogach prowadzących do miasteczka, aby wyprzedzić i „złapać” każdego chłopa zdążającego do Krynek z jakimkolwiek ładunkiem, goniąc za jego furmanką… Później tym towarem sami handlowali. Za zarobione w ten sposób grosze musieli utrzymać się, opłacić mełamedów [nauczycieli religii w specjalnych szkołach – chederach, przyp. Tłumacza], powydawać córki za mąż, wyzwolić synów od służby wojskowej i zapłacić okup…

 

6.Kronika pożarów

Jakby nie było dość problemów ekonomicznych, Krynki w ciągu ośmiu lat nawiedziły aż trzy wielkie pożary, które spustoszyły miasteczko. Pierwszy pożar wybuchł dnia 7 miesiąca siwan 1879 r. [siwan to miesiąc w kalendarzu żydowskim przypadający mniej więcej na maj – czerwiec, przyp. tłumacza], drugi –19 maja 1882 r. , a trzeci – ok. 1887 r. W ogromnym pożarze jednego dnia płomienie ognia strawiły: synagogę, wielki bejt midrasz, dom modlitwy „Chajej adam” i „sztibl” chasydów słonimskich. W popiół obróciły się też pozostałe budynki kahalne, nie pozostał po nich żaden ślad.

Jak to jest w żydowskim zwyczaju, z hojną bratnią pomocą pospieszyły Krynkom sąsiednie miasteczka, ofiarowując głodnym i potrzebującym przede wszystkim chleb i ubranie. Żydowskie Krynki wkrótce odżyły i mogły odwdzięczyć się za tę pomoc, posyłając dary tym i innym miasteczkom, które także padły pastwą wielkich pożarów.

 

7.Jeśli nie wódka, to… garbarnie

W 1895 r. w carskiej Rosji weszło w życie prawo monopolu dotyczące wódki. Zgodnie z nim nakazano zamknąć wszystkie prywatne gorzelnie. W ten sposób gorzelnicy, w tym także żydowscy, których w Krynkach było wielu, zostali pozbawieni źródeł utrzymania. Jak opowiada Aw Miller, nie pozostało im nic innego, jak tylko zajmować się nalewaniem chłopom herbaty, podczas pędzenia dla nich szklanki wódki w tajemnicy i strachu przed władzą.

Wkrótce Żydzi wynaleźli inne źródło utrzymania. Miasteczko chwyciło się nowej gałęzi przemysłu – garbarstwa, na którym oparła się cała tutejsza żydowska gospodarka. Nabrała ona wyraźnego oblicza przemysłowego. Dzięki temu z czasem udało się Krynkom podźwignąć z upadku i pobudować nawet murowane domy i budynki w miejsce drewnianych, strawionych przez pożary. Rozpoczął się nowy rozdział w dziejach tej społeczności.

 

Pierwsza garbarnia w Krynkach powstała już około 1864 r. Jej śladem zakładano sukcesywnie następne małe garbarnie. Według relacji Abrahama Millera, zajmowały się one wyprawianiem wyłącznie skór bydlęcych przeznaczonych na podeszwy, rzemienie, daszki do czapek, uprząż itp. Sprzedawano je w miasteczku na rynku  w dzień targowy. Tego dnia rankiem garbarz brał całą swoją produkcję, związywał sznurkiem, ładował na nędzny wózek, do którego sam się zaprzęgał i ciągnął na targ. Za nim podążała żona z dziećmi, od czasu do czasu popychając wózek pod górkę. Lichy swój „towar” układał „producent” przy kurniku znajomego gospodarza i siadał obok, czekając na „kupca”, to znaczy klienta spośród przybywających na targ chłopów, licząc oczywiście na to, że ktoś kupi od niego coś ze skór, aby sporządzić sobie z tego parę łapci (obuwia samodzielnie wyplatanego przez wieśniaków). W tym czasie rodzina garbarza pilnowała wozu, aby chłop niczego nie ukradł; w tych bowiem czasach byle jaki strzęp skóry dla zubożałego wieśniaka stanowił „majątek”.

I z tych nędznych garbarni zaczął rozwijać się kryński przemysł skórzany, który w przyszłości zasłynął rozmachem i jakością produkcji.

Lata 60-te XIX w. były okresem zwrotnym w dziejach Imperium Rosyjskiego. Wtedy to po raz pierwszy masy chłopskie zostały wyzwolone z poddaństwa, rozpoczął się proces uprzemysłowienia i rząd carski skłaniał się ku nowej strukturze gospodarczej. W środowisku Żydów, zamieszkałych w miasteczkach wzdłuż linii kolejowej Grodno-Białystok, tendencje przemysłowe pojawiły się , jak wspominaliśmy, już w latach 20-tych tamtego stulecia, a ich wyrazem były w Krynkach początki produkcji tekstylnej.

Ten nagły pęd w Krynkach do zajmowania się garbarstwem zawierał w sobie nie tylko pozytywne zjawiska, jak rzetelność pracy własnych rąk, nawet robotników najemnych, ale także negatywne zjawisko uciekania od tego, nieprzyjemnego przecież, rzemiosła. Tak czy inaczej  praca garbarzy, a zwłaszcza tzw. „kapices”, czyli obrabiających skóry zwierząt („padliny”) przed ich wysuszeniem, była postrzegana jako zajęcie niezbyt chwalebne (także jako „pogardzane”), szkodliwe dla zdrowia, szczególnie w panujących wówczas warunkach sanitarnych. Ale potrzeba utrzymania się w trudnych warunkach oraz zmysł gospodarczy kryńskich Żydów zrobiły swoje i z biegiem lat garbarstwo w tym miasteczku wspaniale się rozwinęło.

Pomimo, że na mapie żydowskich osiedli w tej okolicy Krynki były upośledzone pod względem położenia geograficznego, to znaczy oddalone od wszelkich dróg wodnych i gościńców (także ominęła je kolej żelazna), to jednak miały naturalne bogactwo w postaci znakomitej jakości wód, które wypływały ze źródeł na peryferiach miasteczka, a także znajdowały się w wykopanych w późniejszym czasie studniach artezyjskich. W dodatku odkryto, że kryńskie wody zawierają sole mineralne, ważne dla garbarstwa i poprawiające jakość jego wyrobów.

W początkowym okresie rozwoju rzemiosła kryński garbarz pracował samodzielnie i zatrudniał w swoim warsztacie kilku Tatarów z okolicy. Skórny surowiec kupował „okazyjnie” od trudniącego się zdejmowaniem skór z padliny lub od rzeźnika. Po wyprawieniu skóry sprzedawał następnie ten surowy produkt szewcowi albo na targu chłopu , który chciał sobie sporządzić wysokie buty. Zajęcie to nie przynosiło wielkiego zysku i ledwie starczyło garbarzowi na utrzymanie.

Przemysł skórzany na dużą skalę, nastawiony na rynek zewnętrzny, zaczął rozwijać się jednak znacznie później. Jego prekursorem był Jakub Kopel Zalcman. Za tym przykładem poszli inni. Według relacji Abrahama Millera, prawie wszyscy na początku zadowalali się wyprawianiem skór końskich, przeznaczonych na podeszwy. Wszystkie te zakłady charakteryzowały się podobnym systemem pracy i stylem przemysłowych budynków: „mokra” garbarnia, sufit opierający się na głowie pracownika, powybijane okna, kadzie przeżarte zgnilizną. Powietrze miasteczka zatruwały zaś wymieszane razem duszące wyziewy padliny, wapna i różnych wywarów.

Pierwszymi robotnikami w fabrykach, zatrudnionymi przy „mokrych” pracach byli, jak już wspomnieliśmy, Tatarzy i ich kobiety, a z upływem czasu także chłopi chrześcijańscy. Prace „suche” wykonywali Niemcy, którzy też byli w Rosji pionierami wyprawiania skór końskich (na skórę „hamburger”). Od Niemców nauczyli się Żydzi, aż sami stali się wybitnymi rzemieślnikami, a nawet byli zapraszani jako nauczyciele garbarskiego rzemiosła poza granice Krynek.

Przemysł skórzany szybko rozprzestrzenił się na całe miasto, tak że w końcu władza przestała wydawać pozwolenia na zakładanie „mokrych” garbarni w centrum osiedla, ze względu na złe warunki sanitarne. Jednak później z wielkimi trudnościami udało się fabrykantom uzyskać pozwolenie na otwarcie zakładów obróbki skóry za strumieniem na polach „Inty”. Tam przemysłowcy nabyli rozległe obszary gruntu i pobudowali wielkie garbarnie. Miały one wielkie okna i lepsze wyposażenie, jak na przykład betonowe kadzie itp. Obrabiano tam skóry końskie przeznaczone na różne wyroby i zatrudniano setki robotników, rzemieślników i terminatorów (praktykantów). Z tych fabryk utrzymywali się nie tylko sami kryńscy Żydzi, ale także liczni mieszkańcy okolicznych wsi.

 

Przemysł garbarski już w połowie lat 90-tych XIX w. był postrzegany jako kręgosłup życia gospodarczego w Krynkach. Wprawdzie i wówczas część Żydów miasteczka w dalszym ciągu utrzymywała się całkowicie lub częściowo z cotygodniowych targów, na które przybywali wieśniacy z okolicy, aby sprzedać swoje produkty, kupić sobie potrzebne towary bądź wyroby żydowskich rzemieślników oraz skosztować różnych smakowitości i upić się w jednym z żydowskich szynków. Jednak puls życia gospodarczego miasteczka odmierzał odtąd przemysł skórzany, który dawał zatrudnienie i utrzymanie  nie tylko robotnikom i właścicielom, ale także bezpośrednio i pośrednio decydował o całym systemie miejscowego handlu, rzemiosła i usług.

W 1896 r. działało już w Krynkach 20 garbarni, obrabiających końskie skóry i zatrudniających setki robotników, w tym pewien procent chrześcijan. Zakłady te przynosiły duże dochody i ich właściciele stale się bogacili; a ponieważ w Krynkach nie brakowało żydowskiej inicjatywy, rosła liczba garbarni i zatrudnionych w nich pracowników, powiększały się rozmiary zakładów, wzrastała ich wydajność. Surowce skórzane sprowadzano z daleka, z Syberii i Kaukazu, a nawet spoza granic Imperium Rosyjskiego – z Niemiec, Austrii i Francji, a także z Ameryki Północnej i Południowej. Niektórzy sprzedawali swoje produkty, wysyłając je na południe Rosji i pozostałe jej rozległe obszary oraz za granicę. W 1897 r. liczba robotników w zatrudnionych garbarniach doszła już do 500-700.; w 1898 r. osiągnęła 800; a w 1921 r. – 1000. W późniejszym zaś okresie  w 67 fabrykach pracowało  1100 robotników (w tym 160 nie-Żydów).

Wraz z wybuchem wojny rosyjsko-japońskiej, w 1904 r., świetność przemysłu skórzanego znacznie wzrosła. Żołnierze carscy i nie tylko oni, potrzebowali wysokich skórzanych butów, zwiększał się popyt na skórę, co przyczyniało się do coraz lepszej sytuacji garbarstwa. Stan taki utrzymywał się nawet przez kilka następnych lat.

 

8.Położenie pracowników garbarni

Jednak podczas gdy produkcja skóry w Krynkach odbywała się już z całym rozmachem, i fabrykanci, podobnie jak ich koledzy w tej dziedzinie, działający wzdłuż północno zachodniej granicy Rosji, rozwijali się, osiągając pozycję wielkich bogaczy, a rzemieślnicy przez nich zatrudniani zaczęli zaliczać się do grupy zamożnych obywateli, położenie garbarza-robotnika było ciągle najgorsze z najgorszych. Jego pensja to głodowe pieniądze, a czas pracy trwał w długie dni lata od piątej rano do zachodu słońca, zimą zaś do ósmej wieczorem, a w piątki nawet do późniejszej godziny, podobnie też przed wigilią świąt. Od czasu do czasu musieli robotnicy pracować także w sobotę wieczorem po zakończeniu szabatu.

Wypłata pensji robotników „suchych” w ogóle nie była uregulowana. W tej gałęzi byli fabrykanci, którzy w celu ułatwienia sobie pracy i osiągnięcia większych zysków, przekazywali realizację produkcji w ręce „rzemieślników” w systemie akordowym. Ci z kolei najmowali sobie pomocników i młodzieńców terminatorów, których wyzyskiwali ponad miarę. Pensja ustalana była na „czas”, a jej wyliczenie następowało aż po upływie 6 miesięcy. „Zaliczki” wypłacał rzemieślnik wyłącznie z łaski lub dobrego serca.

Bo też i rzeczywiście potrzebował robotnik łaski, aby wydusić od swego pracodawcy kilka rubli na lekarza, gdy żona rodziła w domu, na radosne rodzinne uroczystości i – uchowaj Boże – na „czarną godzinę”. W czasie między wypłatami pensji, robotnik był zmuszony nabywać lub zamawiać artykuły pierwszej potrzeby na „kredyt”, na warunkach ustalanych przez „kredytodawcę”. I nie dość tego, zdarzało się nie raz, że z końcem tego „okresu” rzemieślnik urządzał „Szemitę” czyli niewypłacalność długów, ogłaszając bankructwo lub znikając po cichu z miasteczka razem z pieniędzmi zrabowanymi z pensji nieszczęsnych robotników.

Karanie robotnika za to, że narzędzie, którego używał w pracy popsuło się lub zniszczyło, albo za odrobinę rozlanego dziegciu, było jak gdyby ogólnie przyjętym zwyczajem. Za zuchwałe gadanie przeciwko takiej czy innej niesprawiedliwości, a tym bardziej za jakikolwiek protest, narażał się robotnik na natychmiastowe zwolnienie z pracy, a nawet na porcję razów.

„Obrażony” rzemieślnik na tym nie poprzestawał, zawiadamiał „kredytodawców” robotnika, aby przestali sprzedawać mu na kredyt, ponieważ jako zwolniony z pracy nie jest zdolny spłacić zaciągniętego długu. Ponadto, aby otrzymać pracę w innym zakładzie, każdy robotnik musiał przedstawić „list polecający” od poprzedniego pracodawcy…

Z punktu widzenia ochrony zdrowia i bezpieczeństwa robotnika, panowały w tej pracy okropne warunki: ciasnota, brud, smród, brak powietrza i jakiejkolwiek wentylacji: w sektorach „mokrych” – straszna wilgoć, zimą przeraźliwe zimno, aż pracującym sztywniały palce u rąk i nawet przymarzały do żelaznych części kadzi, służących do płukania  i moczenia skór. W sektorach „suchych” natomiast panowało wielkie gorąco, tak że nieustanne pocenie się wysuszało ciało i osłabiało siły robotnika.

Wśród robotników garbarskich powszechnie panowały gruźlica i reumatyzm, a wśród garbarzy tzw. „mokrych” nierzadko też występowała choroba karbunkuł, zwana w jidysz „szkorbunke” (objawiająca się wrzodami). Jej źródłem był kontakt skaleczonych rąk ze skórą zarażonego nosacizną bydła. Tak czy inaczej, skóra na palcach „mokrych” garbarzy była stale popękana od ustawicznego moczenia rąk w wapnie, w którym zanurzone były skóry, a o używaniu gumowych rękawic nikt jeszcze nie myślał. Wprawdzie nieliczne rozporządzenia carskich „ustaw przemysłowych” nakazywały taką ochronę życia pracownika, jednak pracodawcy nie zwracali na nie uwagi. Inspektor zaś, który z ramienia rządu był wyznaczony do egzekwowania tych rozporządzeń, zadowalał się przyjęciem od fabrykanta „daniny”, z dodatkiem należytej porcji wódki.

W tych czasach życie i zdrowie pracownika nie było jeszcze objęte jakąkolwiek ochroną. Nie powstawały żadne organizacje robotnicze, a żydowski najemnik nie miał jeszcze świadomości swoich podstawowych praw, zwłaszcza w dziedzinie socjalnej. W całym systemie pracy robotnik skazany był na łaskę i niełaskę pracodawcy, polegając tylko na jego „prawości”.

Przy robotach „mokrych” w niemałej liczbie od dawna byli zatrudniani robotnicy nie-Żydzi, „pół-chłopi”, ludzie bardzo prości, dla których praca w garbarniach nie była jedynym źródłem utrzymania. Natomiast Żydzi, którzy podejmowali pracę w fabryce, dążyli do wyspecjalizowania się i zdobycia stanowiska rzemieślnika kierującego pracą robotników. W ten sposób chcieli zgromadzić jakiś kapitał i założyć własną małą garbarnię lub jakiekolwiek inne przedsiębiorstwo. Każdy pracownik starał się zwrócić na siebie uwagę pracodawcy, aby jak najszybciej „awansować”. Tzw. „jedność robotnicza” była jeszcze w tych czasach pojęciem nieznanym.

W społeczeństwie żydowskim rzemiosło garbarskie było wówczas postrzegane, jako praca ciężka, „brudna” i o niskim statusie. Ze względu na panujące  warunki, opinia ta w pewnej mierze była słuszna. „Wonny” zapach padliny i wapna roztaczał się wokół garbarza i stale mu towarzyszył, a ponieważ nie mógł on kupić sobie ani odzieży, ani butów na zmianę, woń ta nie opuszczała go nawet w dniach odpoczynku. Kiedy więc w szabaty i inne święta przychodzili robotnicy garbarscy modlić się do domu modlitwy wspólnym dla ludzi tej branży, nie byli tam mile widziani przez fabrykantów – swoich pracodawców. W końcu robotnicy musieli się stamtąd wycofać i założyć sobie oddzielny bejt midrasz (dom modlitwy i nauki – przyp. tłum.). Nie poprzestali na tym i zaczęli tworzyć własne instytucje religijne i kulturalne.  Tak oto w 1894 r. powstał  związek pod nazwą „Poalej-cedek”. Jak donosiło pismo „Cefira” ( nr 264 z 1894 r.), „jego członkami byli robotnicy z fabryk, w liczbie 400. Stowarzyszenie  stawiało sobie za cel organizowanie słuchania nauk z ust kaznodziei w domu modlitwy, który robotnicy założyli, aby modlić się w nim codziennie”. Już wówczas, a także i w latach następnych, ten oddzielny bejt midrasz służył robotnikom jako miejsce zebrań i spotkań także w sprawach świeckich oraz konsolidacji do walki, jaka ich czekała. Walki o poprawę warunków pracy i poziomu życia,  a co ważniejsze, o rozbudzenie w masach poczucia własnej godności.

 

9.Walki robotników garbarskich

Godzina walki robotników garbarskich w końcu nadeszła. Już w 1894 r. wybuchł strajk żydowskich garbarzy w Wilnie, które w tym czasie należało do największych ośrodków przemysłu skórzanego. Pod naciskiem strajkujących fabrykanci zmuszeni byli podwyższyć pensje wykwalifikowanym robotnikom. Wieść o sukcesie strajku rozniosła się lotem błyskawicy po całym szerokim obszarze, docierając do innych ośrodków garbarskich wzdłuż zachodnich granic Imperium Rosyjskiego. Mniej więcej w tym samym czasie przybył do Krynek garbarz, który był świadkiem wielkiego strajku tkaczy, jaki wybuchł wtedy w pobliskim Białymstoku. Trochę później powrócił z Grodna do domu w miasteczku pewien stolarz. Opowiadał o ożywieniu, jakie panowało w środowisku grodzieńskich robotników żydowskich, przygotowujących się do walki o swoje prawa. Przybywali też do Krynek, głównie z Białegostoku, inni robotnicy i ludzie młodzi, porwani przez „nowe” polityczne tendencje – idee rewolucyjne.

Latem 1897 r. – wspomina Aw Miler – pojawiły się w Krynkach nowe twarze. Owi „mełamedzi”1 zaczęli wykładać nową „Torę”2 robotnikom garbarskim w naszym miasteczku.  Najpierw młodym, później starszym wiekiem. Zaczynali od nauczania alef -bejt,3 a jeśli uczniowie byli bardziej pojętni – od „Gemary”4. Jeden drugiemu opowiadał w sekrecie o zebraniach, jakie miały być organizowane za chrześcijańskim cmentarzem lub w lesie Razbojnikowym.

Nagle oczy robotników się otworzyły i ujrzeli oni drogę poprawy swojego strasznego położenia. Szczególny wpływ na to środowisko miały pieśni pracy.  Młodzież z całym zapałem przystąpiła do ruchu rewolucyjnego. W Krynkach zagotowało się jak w kotle. Wszyscy potajemnie się naradzali, szeptali między sobą. Spacerowali parami, kierując się różnymi zaułkami do jednego miejsca w lesie, gdzie słuchali przemówień i śpiewali robotnicze pieśni.

W końcu szybko przystąpiono do czynów. W lesie oddalonym 5-6 kilometrów od miasteczka odbyła się wielka „schodka”( po rosyjsku – schadzka, zebranie), na której agitatorzy postanowili doprowadzić do zawarcia „przymierza”, aby zjednoczyć robotników i zobowiązać ich do zachowania przed fabrykantami i rzemieślnikami tajemnicy o przygotowaniach do działalności. Uczestnicy zebrania usiedli w półkolu. Nagle z ukrytego w ciemnościach kąta dał się słyszeć tajemniczy głos, który ze wzruszeniem opowiadał o ciężkim życiu i pracy robotników garbarskich. W sercach słuchaczy narastało wzburzenie. Kiedy wzruszenie doszło do zenitu, głos umilkł.

Teraz poproszono zebranych, aby wstali i utworzyli koło. Zaczął padać deszcz, ale, jak opowiadał jeden z uczestników tego zebrania, nikt nie ruszył się z miejsca. I znowu rozległ się ów tajemniczy głos, zadając obecnym szczegółowe pytania, takie jak: czy potwierdzają słuszność jego wywodu, czy są gotowi zachowywać jedność i strzec przed pracodawcami tajemnicy o wszystkim co się tu mówi i postanawia? Zebrani odpowiedzieli razem głośno i zdecydowanie:  „jesteśmy gotowi!”, po czym zostali wezwani do złożenia przysięgi. Teraz pojawił się odpowiednio wybrany chłopak, jeden z członków stowarzyszenia i trzymając w ręku parę tefilin5 (według innego wariantu przysięgi, także  Biblię), podniósł je do góry. Zebrani powtarzali słowa przysięgi wypowiadane przez tajemniczy głos, że będą zachowywać jedność i strzec tajemnicy o tym co się mówi i słyszy na zebraniach. Na koniec wszyscy wzięli się za ręce i zaśpiewali rewolucyjną pieśń przymierza.

Najbardziej sensacyjne wydarzenie polityczne w Krynkach, bohaterami którego byli garbarze i rewolucyjna młodzież żydowska, miało miejsce w styczniu 1905 r.

Jeszcze miesiąc przedtem Komisja Federacyjna „Bundu” i Polskiej Partii Socjalistyczno-Demokratycznej w Krynkach podjęła decyzję o „konfiskacie” poczty w pobliskim miasteczku Indura. Przedsięwzięcie to skutecznie przeprowadziła „bojówka” tejże Komisji 6(19) grudnia 1904 r. „Skonfiskowano” 1368 rubli w gotówce, a także znaczki i karty pocztowe, szablę i naładowany pistolet – wszystko to stanowiło „wkład” do walki z dyktatorskim reżimem.

Nastroje w Krynkach wzburzyły się bardzo po tym, jak dotarły do społeczeństwa wiadomości o „krwawej niedzieli” w Petersburgu 9(22) stycznia 1905 r.,. kiedy to tłumy robotników pod przewodnictwem prawosławnego księdza Gapona, idące do pałacu cara z petycją o polepszenie warunków życia, zostały zaatakowane przez policję strzałami z karabinów. Było wielu zabitych. Wzburzenie wzrosło jeszcze bardziej, gdy dowiedziano się o strajku robotników kolejowych, jaki wybuchł w Rosji.

Wspomniana Komisja Federacyjna wezwała niezwłocznie wszystkich robotników w Krynkach do strajku i zorganizowania demonstracji solidarności z robotnikami kolejowymi oraz do zatakowania miejscowych instytucji władzy.

Wszyscy robotnicy kryńscy, wszystkich zawodów i orientacji , z górą 1500 osób, także nie-Żydzi, posłuchali wezwania i przyszli na zebranie w synagodze; stamtąd wyszli na manifestację poza środek miasteczka, które całe zastrajkowało, a także sklepy były pozamykane. Tego dnia padał gęsty śnieg. Na czele pochodu niesiono flagi czerwone i czarne (anarchistów), a z tłumu słychać było okrzyki przeciwko reżimowi i za rewolucją, wtórowały im trąbienia i pieśń „Marsylianka” . Na przedzie szła „bojówka”.

Policja i członkowie władzy natychmiast znikli. Demonstranci zaś poprzewracali słupy telegraficzne i porwali druty, weszli do budynku poczty i zniszczyli urządzenie do telegramów z całym oprzyrządowaniem, zrywając w ten sposób łączność ze światem, uszkodzili urządzenia urzędu i spalili znaczki pocztowe; niektórzy zaś wywlekli na zewnątrz portret cesarza i podziurawili go kulami. Następnie skierowali się do komisariatu policji i żydowskiego urzędu meldunkowego, niszcząc tam wszystko, co napotkali. Za jednym zamachem niszczyli portrety rosyjskich carów i ludzi „podejrzanych” przez władzę o szkodliwą działalność. Z urzędu meldunkowego przywódcy powstania wynieśli jako „łup wojenny” setki czystych blankietów dowodów tożsamości i paszportów oraz pieczęć. Dla ruchu rewolucyjnego była to zdobycz bardzo cenna. W późniejszym czasie używano blankietów i pieczęci do wydawania fałszywych dokumentów tożsamości więźniom politycznym, co umożliwiało im ucieczkę w bezpieczne miejsce.

Następnie zaś skierowali się do państwowego domu sprzedaży wódki i opanowali go siłą przy użyciu broni. Całkowicie zniszczyli wielki skład butelek z wódką. Z instytucji państwowych, pozostawionych na wypadek chorób czy innych zdarzeń, zabrali broń. Utworzono milicję robotniczą, która miała pilnować porządku w mieście.

Demonstrację urządzono także w pobliskiej tatarskiej wsi Kruszyniany, gdzie mieszkali robotnicy garbarscy pracujący w Krynkach. Także tam demonstranci zburzyli państwowy dom sprzedaży wódki. Z Kruszynian zamierzali przejść z tłumem demonstrantów do pobliskiej wsi Hołynka i miasteczka Brzostowica Wielka, aby, podobnie jak w Krynkach, rozprawić się z władzą.

Tymczasem jednak kryński komendant policji, który uciekł do Sokółki, zdołał zaalarmować stamtąd gubernatora w Grodnie i ściągnąć pomoc. Do Krynek wysłano wojsko. Gdy po dwóch dniach oddziały interwencyjne zbliżyły się do miasteczka, na ulicy Sokólskiej spotkały czekającą tam już miejscową młodzież, uzbrojoną w pistolety, żelazne pręty i siekiery. Nawet dziewczęta przyczaiły się w bramie z kamieniami w rękach.

Oficerowie rozpoczęli pertraktacje z powstańcami, zapewniając, że jeśli się rozproszą, nikomu nic złego się nie stanie. Trwało to do przybycia gubernatora, a z nim piechoty i kawalerii, która zakwaterowała się w bejt midraszu „Inte”. W miasteczku ogłoszono stan wyjątkowy. Dwustu uczestników powstania zostało zatrzymanych przez policję, w czym pomogli szpiedzy-donosiciele, rekrutujący się spośród urzędników i mieszkańców, którzy uczynili sobie z tego źródło wyciskania pieniędzy (kiedy robotnicy otrząsnęli się po tych prześladowaniach, odpowiednio odpłacili donosicielom i nadmiernie gorliwym, a dwóch z nich nawet wydali na śmierć). Zatrzymanych powstańców poprowadzono do więzienia w Grodnie i osadzono w warunkach karceru – każdego osobno. Jednak już w październiku tego roku zostali wypuszczeni na wolność po ogłoszeniu „ukazu” cesarza o amnestii. Niektórzy spośród organizatorów powstania, wśród nich także Niomka Fridman, uciekli z miasteczka, niektórzy zaś wyemigrowali do Ameryki.

Powstanie w Krynkach zakończyło się. Organizacja „Bund” załamała się i przez długi czas nie było o niej słychać.

W środowisku robotników zapanował nastrój rozczarowania i bezsilności. Inteligencja została rozproszona. Reakcja podniosła głowę. W 1906 r. założono w Krynkach do walki z robotnikami związek fabrykantów pod nazwą „Agudat achim”. W 1907 r. rozpadł się z powodu apatii pracowników związek robotników garbarskich. Przemysł garbarski ogarnął kryzys. Obniżyły się pensje „mokrych” robotników. Gospodarka Krynek załamała się. [….] wielu drobnych przekupniów doszło do stanu kryzysu – pisał nauczyciel i działacz społeczny Abraham Einsztajn w liscie do gazety „Had ha-zman” 27 czerwca 1909 r. Wszelako ostatnimi czasy poprawiło się położenie kupców skórzanych i wzrosły wymagania.

O sytuacji duchowo-kulturalnej w środowisku robotników miasteczka pisał on w drugim liście do tejże gazety 8 sierpnia tego roku: Nuda, która ogarnęła większość robotników w Krynkach po rewolucji, zmusiła ich do szukania sposobów spędzania wolnego czasu. Część z nich założyła towarzystwo „Tif’eret bachurim”, którego członkowie codziennie między modlitwą popołudniową „mincha” a wieczorną „maariw”, oraz w szabaty studiują pod kierunkiem studentów jeszywy rozdział z „Aijn Jaakow” i z Talmudu. Niektórzy zaś spędzają swój czas, czytając literaturę amerykańską w jidysz, w szczególności opasłe romanse, poruszające ich nerwy. Inteligenci zajmują się czytaniem książek rosyjskich.

Wraz z polepszeniem się sytuacji w przemyśle skórzanym znowu dało się odczuć w miasteczku pewne ożywienie. W 1911 r. odrodziła się organizacja pracowników garbarskich.

W 1912 r. udało się jej zorganizować 14-tygodniowy strajk. Żądano przywrócenia 8-godzinnego dnia pracy Udało się nawet poprawić sytuację gospodarczą członków związku i założono bibliotekę.

W 1914 r. robotnicy kryńscy zastrajkowali znowu, aczkolwiek w kręgu garbarstwa żydowskiego w ogóle panowały jeszcze przygnębienie i apatia.

 

10.Pierwsi rabini i kaznodzieje

Szczegółowe wiadomości, jakie posiadamy o kryńskich rabinach, pochodzą z okresu po 1883 r. Niestety nie możemy zajrzeć do dawnych zapisków źródłowych kryńskiej gminy (Pinkasu kahału i Pinkasu Chewra-Kadysza1), ani też nie mamy dostępu do napisów na macewach2  miejscowego cmentarza. W tej sytuacji musimy zadowolić się przytoczeniem informacji jedynie o trzech rabinach, jakie udało nam się znaleźć w innych źródłach.

Jak już podawaliśmy w rozdziale „Z historii Żydów w Krynkach”, jako pierwszy wspomniany „rabin z Krynek”, występuje „Mistrz Rabin Lejb z Krynek” (Ha-aluf ha-raw Lejb mi-Krinik). Informacja o nim znajduje się w zbiorze ustaw Sejmu Żydów Litwy (Pinkas Waad Medinat Lita) z roku 1679.

Odtąd mamy już tylko informacje o rabinach, którzy piastowali w Krynkach ten urząd od początku XIX w.

Rabi Aszer bar3  Awigdor Ha-Kohen – aw bejt din4  czyli przewodniczący sądu rabinackiego w Krynkach do roku 1810 r.

Rabi Arie Lejb, autor dzieła „Szaagat Arie” („Ryk lwa”), traktującego o plagach. Na początku piastował stanowisko rabina  w Zabłudowie (które objął po swoim ojcu, Baruchu Bendecie). Rabinem w Krynkach był do roku 1814, kiedy otrzymał nominację na stanowisko rabina w Białymstoku. Tam też umarł w roku 1820. Rabi Arie Lejb zasłynął jako uczony o przenikliwym umyśle, biegły w Gemarze, Poskim, i Tanachu5 , a także jako twórca stylu w języku hebrajskim, zaangażowany w tworzenie pieśni liturgicznych w tym języku.

Rabi Josef syn przewodniczącego sądu rabinackiego w Krynkach rabiego Aszera bar Awigdor Ha-Kohena  – znany jako autor książki „Kapot zahaw” tzn. „Złote dłonie”. Piastował w Krynkach stanowisko rabina w latach 30-tych XIX w. Około 1838 r. przeniósł się do Kamieńca Litewskiego.

Rabi Abraham Ha-Kohen, przewodniczący sądu rabinackiego gminy w Krynkach, umarł w 1848 r. To wszystko co o nim wiemy.

Rabi Josef z Krynek, zwany także Rabi Josełe Lipniszker. Sprawował on funkcję przewodniczącego sądu rabinackiego najpierw w Ejszyszkach, a potem w Krynkach, gdzie umarł w 1867 r. Należał do znakomitych uczniów rabiego Chaima z Wołożyna6 . W swoim liście z 1865 r. do rabina Szmuklera-Szapiro, drukowanym w książce „Toldot Rabenu Chaiim mi-Wolożyn” („Dzieje naszego rabina Chaima z Wołożyna”), opisuje sytuację w dziedzinie studiowania Tory w Polsce i na Litwie przed założeniem jeszywy w Wołożynie, w której studiował jako 15-letni chłopiec około 1800 r. W liście tym budził rabi Josełe serca do odrodzenia słynnej jeszywy w Wołożynie, zamkniętej w tym czasie.

O rabim Josefie napisano, że był wzorem i przykładem dla wielu, współczującym ludzkim cierpieniom. Przychodziło do niego wiele osób, aby, jak pisał Icchak Dancig w dziele „Jesodej ha-ikarim”, otrzymać od niego pociechę i błogosławieństwo.

Rabi Abraham Charif, znany jako „Rabi Awrahamczik” i „Der Alter Raw”. Sprawował on w Krynkach urząd przewodniczącego sądu rabinackiego. Umarł w wieku 80 lat w miesiącu adar bejt7  1872 r.

Okazuje się, że od tego czasu, aż do 1883 r. stanowisko przewodniczącego sądu rabinackiego i rektora jeszywy (wyższej szkoły talmudycznej) sprawował w Krynkach Gad Mosze bar Zelman, szwagier rabina Abraham Cwi Hirsza z Nowego Dworu, autora dzieła „Diwrej ha-brit”. W tym też okresie rabinem gminy (more-cedek) kryńskiej był rabi Szlomo Chaim Miszelew, który jednocześnie był przewodniczącym sądu rabinackiego w Nowym Dworze, a gdy umarł, został pochowany na cmentarzu w Krynkach.

W roku 1883 na fotelu rabinackim w Krynkach zasiadł rabin Baruch Ławski, o którym, jak i o pozostałych kryńskich rabinach, opowiemy w osobnym rozdziale.

W czasie, gdy rabinem w Krynkach był rabi Awraham Charif, czyli rabi Awrahamczik, mieszkał w miasteczku znany sędzia i kaznodzieja Awraham Jaakow Lewiatan (Der Alter Magid). Obdarzony darem trafnych wypowiedzi w swoich naukach występował w obronie tradycyjnych surowych obyczajów, szczególnie zaś skromności ubioru. Lecz, gdy na stanowisko rabina w Krynkach mianowany został rabi Baruch Ławski, który nie chciał, aby w miasteczku byli oprócz niego inni sędziowie żydowscy, rabi A.I. Lewiatan został odsunięty, opuścił Krynki i przeniósł się do innego kahału, gdzie piastował urząd rabina. Chodził także nauczać po różnych żydowskich osiedlach i znany był tam jako „Kaznodzieja z Krynek” (Der Krinker Magid). Na starość jednak wrócił do Krynek i pracował tam jako mełamed czyli nauczyciel w chederze, ucząc dorastającą młodzież, a także był kaznodzieją w  „Kaukazkim” bejt midraszu.

 

11.O dwóch przewodniczących sądu

Rabi Josef bar Aszer Ha-Kohen

Rabi Josef bar Aszer Ha-Kohen urodził się w Krynkach i był tam przewodniczącym sądu religijnego w latach 30-tych XIX w. Świadczą o tym także aprobaty (haskamot) współczesnych mu rabinów odnoszące się do jego dzieła „Kapot zahaw” („Chiduszim, pilpulim we-draszot, Wilno 1836 r.), opisujących rabiego Josefa jako rabina w Krynkach. Wypowiadali się przy tym z szacunkiem o kryńskim kahale, zaznaczając, że rabi Josef został tam zaproszony w tym czasie, aby „pełnić obowiązki przewodniczącego sądu religijnego i był życzliwie przyjęty w kryńskim kahale”. Szczególnie uwypuklił to rabi Arie Lejb Kacenelbojgen, przewodniczący sądu w Brześciu Litewskim, zaznaczając, że rabi Josef  służył przedtem jako przewodniczący sądu w Zabłudowie. Rabini, zamieszczający swoje aprobaty w wyżej wspomnianym dziele (Kapot zahaw), które przyniosło sławę autorowi w środowisku rabinów, opisują rabiego Josefa jako „człowieka o bystrym umyśle, biegłego w nauce i znającego na pamięć literaturę talmudyczną” oraz jako „wspaniałego komentatora i kaznodzieję gminach żydowskich”

Rabi Josef Ha-Kohen podpisał się jako przewodniczący sądu religijnego (aw bejt-din )w Krynkach w dwu książkach: w roku 1833 – w „Awot de-raw Natan” (Ojcowie rabiego Natana) (w dodatku do dwóch rozpraw o tej książce rabina Eljahu ben Awraham Madliticz. Tam też zamieszczona jest lista prenumeratorów dzieła wywodzących się z kryńskiej elity); także podpisany jest rabi Josef na wileńskim wydaniu „Szas” czyli sześciu traktatów Miszny (części Talmudu).

Rabi Baruch Ławski

Rabi Baruch bar Szmuel -Meir Ławski urodził się w Łomży. W dzieciństwie wychowywał się na Talmudzie i Tanachu8  u boku swego ojca, uczonego w Torze i szanowanego przywódcy gminy żydowskiej. Przez pewien okres kształcił się w znanej jeszywie w Wołożynie, w czasie gdy kierowali nią dwaj sławni rektorzy: rabi Neftali Cwi Jehuda Berlin i jego zięć rabi Rafael Szapira. We wczesnym dzieciństwie zaś pobierał nauki u rabina z Brześcia, rabiego Jehoszuy-Lejba Diskina, który wiele lat sprawował urząd przewodniczącego sądu religijnego (aw bejt-din) w Łomży.

Jeszcze w młodości odznaczał się rabi Baruch prostym i głębokim umysłem oraz zdolnością pogłębiania dociekania w sprawach pierwszorzędnych. Szybko stał się sławny. Ożenił się w Łomży, po czym został powołany w 1883 r. na stanowisko rabina w Krynkach. Na to stanowisko polecił go przywódcom kryńskiego kahału jego przyjaciel z lat studiów w jeszywie wołożyńskiej, rabi Zelman Sender Kahane Szapira, będący wówczas przewodniczącym sądu w Kobryniu.

Rabi Baruch zapuścił korzenie w Krynkach. Miał wielki wpływ także na sprawy społeczne i gospodarcze w miasteczku. W tej działalności pomagała mu bardzo znajomość języka polskiego i rosyjskiego. Był uważany za wielkiego specjalistę w sprawach sądownictwa religijnego i ogólnego. Wielu prosiło go o wyjaśnienia i pomoc w ogólnych skomplikowanych sprawach sporów i przepisów. Przeważnie prosili go o pomoc znani właściciele wielkich przedsiębiorstw, jak Szeraszbeski(?), sławny grodzieński fabrykant tytoniowy, a także właściciele majątków ziemskich i przedstawiciele władzy. Rabi Ławski stał się słynnym w środowisku uczonych teologów swego pokolenia także dzięki swojej rozprawie „Minchat Baruch”, zawierającej pytania i odpowiedzi dotyczące dzieła „Szulchan aruch”9  oraz postępowania w sprawie ofiary paschalnej, a także nauczania Tory. Książka ta, licząca 138 stron, została wydana w Warszawie w 1896 r. Uczeni talmudyści tego okresu wypowiadali o niej wiele pochwał, jako o dziele tryskającym wielką bystrością umysłu i pilnością. I rzeczywiście wielkie kahały Litwy, ośrodki studiowania Tory, chciały mieć u siebie rabiego Barucha jako przewodniczącego sądu. Między innymi kahał w Poniewieżu wysłał pismo mianujące go swoim rabinem. Jednak rabi Baruch pozostał wierny gminie kryńskiej i wolał w niej pozostać. Był w Krynkach rabinem przez dwadzieścia lat. Umarł zimą 1903 r. w wieku 60 lat. Na miejsce wiecznego spoczynku na kryńskim cmentarzu odprowadzały go tłumy, w tym także przybysze z okolicznych miasteczek, a mowy pogrzebowe wygłosiło 8 rabinów z pobliskich gmin.

W roku 1904 ukazała się w Warszawie druga książka rabiego Barucha Nachalat Baruch – dalszy ciąg Minchat Baruch, poprzedniej rozprawy, także o Szulchan Aruch i innym wielkim dziele talmudycznym Jore dea (liczyła 48 stron). W ostatnim czasie koło studentów jeszywy w Bnej-Barak w Izraelu wydało po raz drugi rozprawę Minchat Baruch pod zmienionym tytułem Amrei Baruch. Natomiast inne rękopisy rabiego Barucha Ławskiego dotyczące spraw Tory, pytań i odpowiedzi talmudycznych, jakie pozostały w jego spuściźnie, nie zachowały się.

Mosze Cynowicz

 

12.„Haskali”

Informacje o powiewach duchowych ruchu oświecenia żydowskiego, czyli „haskali”, docierających do Krynek w ostatniej ćwierci XIX w., odnajdujemy po raz pierwszy w korespondencji zamieszczonej w czasopiśmie „Ha-Cefira” z 6 dnia żydowskiego miesiąca Nisan 1877 r. Jej autor, maskil2 Jakub Lejb czyli Jaakow Arie bar Sabataj Zaleski, uskarża się na pogorszenie się sytuacji wychowania młodzieży w Krynkach, gdzie, jak pisze, „podobnie jak w innych siostrzanych małych miasteczkach w okolicy, nie ma nikogo, kto przykładałby wagę do wychowania swoich synów na kolanach Tory i mądrości; a ogół sprzyja mełamedom3, którzy sprawują nad uczniami dyktatorską władzę, i zanim młodzieniec nauczy się czytać Biblię, będą go uczyć jak wkraczać na ścieżki Talmudu.

Dom Talmud Tory4”, pisze dalej Zaleski, jaki tu istniał – został zburzony do fundamentu, a dzieci ubogich naszego miasteczka setkami błąkają się po ulicach i nikt się temu nie sprzeciwia.  Nie ma też nikogo, kto umiałby napisać kilka słów w czystym hebrajskim języku i podpisać się po rosyjsku.  I dlatego też ogarnęła nas wielka radość, gdy zeszłego lata jeden z rodowitych mieszkańców Grodna, wierny wychowanek Haskali pan M. Wolgel, wyłożył pieniądze ze swojej kieszeni i za pozwoleniem rządu otworzył w Krynkach szkołę, aby uczyć nasze dzieci pisać i czytać w języku hebrajskim i rosyjskim, i nawet jeśli na początku efekty były niewielkie, mieliśmy mocną nadzieję, że przedsięwzięcie to się powiedzie. Jednak, ku naszemu zmartwieniu, znaleźli się w miasteczku pewni ludzie, którzy patrzyli złym okiem na tę szkołę i oczernili ją wobec mieszkańców miasteczka. Mówili, że nauczanie języka krajowego przytłumi Torę i bojaźń Bożą w sercach żydowskich dzieci. Gadanie to  trafiło do serc nieświadomych rodziców. W rezultacie, ku naszemu ubolewaniu, sytuacja tej szkoły bardzo się pogorszyła i jeszcze trochę, a nie stanie nikogo, kto będzie ją utrzymywał dla dobra młodzieży naszego miasta.

Po upływie czterech lat, pod datą 22 lipca 1881 r. i w latach następnych nazwisko Jakuba Lejba Zaleskiego pojawia się w wydawanych w języku rosyjskim tygodnikach żydowskich: „Ruskij Jewrej”, a potem w „Kronice Tygodniowej” pisma „Woschod”. W pismach tych Zaleski występuje jako właściciel czy też kierownik szkoły podstawowej z rosyjskim językiem nauczania w Krynkach. Zaleski zwraca się do działającego w Petersburgu, „Towarzystwa na rzecz Rzemiosła i Pracy na Roli w Środowisku Żydów Rosji”, z prośbą o pomoc w założeniu przy szkole oddziału nauki rzemiosła (szycia i oprawiania książek) dla chłopców i dziewcząt. W roku 1883 prosi o podarowanie temu oddziałowi maszyny do szycia. Jednak dopiero w 1887 r. wspomniane Towarzystwo postanowiło przychylić się do tej prośby, po tym jak kahał kryński zgodził się uczestniczyć w kosztach utrzymania oddziału i po tym jak państwowy kurator szkolny z Grodna wizytował tę instytucję  przekonując się o pożyteczności tego oddziału szkoły. W 1897 r. uczyło się tam rzemiosła 25 uczniów, a w 1901 – 30.

Według informacji znajdujących się w tygodniku „Ruskij Jewrej” z sierpnia 1881 r. Jakub Lejb Zaleski na początku swojej społecznej działalności zabiegał we wspomnianym Towarzystwie o pomoc Żydowi z Krynek, który trudnił rolnictwem, uprawiając wydzierżawiony grunt i został doszczętnie okradziony. Także starał się o przychylność Towarzystwa wobec sześciu Żydów miasteczka, którzy prosili o zakupienie dla nich działek ziemi rolnej, w tym w pobliskiej wsi Kruszyniany. Prośba ta była niestety spóźniona, gdyż tymczasem wyszło rozporządzenie rządowe zabraniające Żydom nabywania ziemi rolnej w Okręgu Grodzieńskim.

O Jakubie Lejbie Zaleskim, działaczu-maskilu pisze jego syn dr Mosze Zaleski, obecnie kierownik urzędu wychowania hebrajskiego i profesor języka hebrajskiego na uniwersytecie Sinsinata w USA. Wspomina, że jego ojciec był żydowskim maskilem w pełnym znaczeniu tego słowa”, i że „swoje szerokie wykształcenie, także znajomość kilku obcych języków oraz fundamentalną wiedzę o judaizmie i ogólnej kulturze posiadł dzięki samodzielnym studiom. Był on zadomowiony w literaturze hebrajskiej i jednocześnie biegły w literaturze światowej swoich czasów; oddawał cześć Torze, a także gromadził dla swojej bogatej twórczości pisarskiej, skarby ducha ludzkości, a przede wszystkim – był wybitnym działaczem społecznym w wielu różnych dziedzinach.

Dow Rabin

 

13.Wspomnienie z Krynek

Nazwa Krynek wywodzi się od miejscowych źródeł wody, które zdecydowały o charakterze przemysłu i miały wpływ na rozwój garbarstwa w miasteczku. Struktura urbanistyczna Krynek jest typowa dla miasteczek okresu średniowiecza – rynek pośrodku, od którego rozgałęziają się ulice.

Środek miasteczka zamieszkiwali Żydzi. W ich rękach znajdował się miejscowy przemysł i handel. Chrześcijanie natomiast w większości byli rolnikami i mieszkali na peryferiach. Ich domostwa składały się z graniczących ze sobą części mieszkalnej i gospodarczej. Miejscową polską inteligencję tworzyli: lekarz, sędzia, ksiądz i policjanci.

Miasteczko miało charakter przemysłowy. Istniało tu dwadzieścia kilka garbarni. Za carskich czasów przybywali do Krynek rosyjscy kupcy z branży skórzanej z odległych miejsc na Krymie i Syberii. Większość ludności żydowskiej, w tym znaczna część młodzieży, znajdowała zatrudnienie w fabrykach, co nadało miasteczku robotniczy, proletariacki koloryt. Z drugiej strony istniała w Krynkach pewna liczba kupców i rzemieślników, w tym krawców i kamaszników, którzy pracowali na potrzeby rolników z pobliskich wsi. Mieszkający w okolicy chłopi byli ludźmi prostymi i niewykształconymi, w większości nie umiejącymi pisać i czytać. Dopiero, gdy polska władza otworzyła powszechne szkoły państwowe, w których nie trzeba było płacić za naukę, mieszkańcy wsi zaczęli posyłać tam swoje dzieci.

Żydzi w Krynkach zawsze troszczyli się o rozwój życia kulturalnego. Utrzymywali kontakty z najbliższymi dużymi miastami, jak Grodno i Białystok, starali się o sprowadzanie gazet i literatury, zapraszali artystów z przedstawieniami teatralnymi z Rosji, a później z Polski. Żydzi mieli także znaczny udział we władzach miasteczka, jako przedstawiciele różnych partii oraz piastując urząd zastępcy burmistrza.

Należy zaznaczyć, że kryńska młodzież żydowska była elementem świadomym, aktywnym, a także rewolucyjnym.

Do czasu utworzenia szkół powszechnych chłopcy uczyli się przeważnie w chederach1 , dziewczęta zaś w rosyjskiej szkole podstawowej. Jedną z nauczycielek w tamtych czasach była Liza Rotwort, żona Dawida Towjahu, pierwszego późniejszego hebrajskiego burmistrza miasta Ber Szewa w Izraelu. Młodzież kryńska była spragniona wiedzy, ale niestety nie było Krynkach żadnych możliwości pogłębiania i uzupełnienia wykształcenia.

Część młodzieży przeniknięta była  duchem syjonizmu. Członkowie organizacji Ceirej – Cijon (Młodzi Syjonu) położyli podwaliny pod hebrajską szkołę stowarzyszenia „Tarbut”2  w miasteczku. Z czasem wstępowała do tej szkoły także młodzież z bogatych domów, przygotowująca się do emigracji do Erec Israel (do Ziemi Izraela) i oni to tworzyli grupę osadników w Emek – Izreel. Także w tym samym czasie została założona szkoła z językiem wykładowym żydowskim (jidysz) należąca do organizacji „Bund” Obie te szkoły odtąd stale ze sobą rywalizowały pod względem poziomu nauczania i rekrutacji młodego pokolenia, dzięki czemu stały się bardzo dobrymi placówkami oświatowymi.

Zapraszano nauczycieli z Galicji i Królestwa Kongresowego. Byli to ludzie kulturalni, posiadający wyższe wykształcenie, wśród nich dr Rejs, Gelernter, Cwajgel, Szrig. Dążono też w Krynkach do otwarcia gimnazjum, jednak nie było tu odpowiedniej bazy z powodu zbyt małej liczby uczniów. Większość bowiem młodzieży pochodziła z rodzin proletariackich, nie mających możliwości dalszego kształcenia dzieci po ukończeniu szkoły podstawowej. Jednak znaleźli się tacy, którzy wyjeżdżali do większych miast, jak Grodno czy Wilno, aby tam studiować lub zdobyć praktyczny zawód i sami się tam jakoś utrzymywali. I rzeczywiście kryńska młodzież zasłużyła sobie na dobrą opinię z powodu wykształcenia i poziomu kultury wielu spośród swego grona.

Frida Zalkin-Kusziner

 

14.Początki okupacji nazistowskiej

W niedzielę 22 czerwca 1941 r. o godzinie 10 rano na kryńskim niebie pojawiły się pojedyncze samoloty. Słychać było wycie syren alarmowych, odgłosy wystrzałów i natychmiast zapanowało w miasteczku zamieszanie. Wielu sądziło, że to manewry wojskowe. Jednak byli tacy, którzy od razu połapali się co się dzieje. Przemówienie sowieckiego ministra spraw zagranicznych Wiaczesława Mołotowa, które było transmitowane po południu, wyjaśniło całkowicie sytuację, że właśnie Niemcy rozpoczęły wojnę przeciwko Związkowi Radzieckiemu. Z ramienia sztabu Armii Czerwonej ogłoszony został natychmiastowy pobór do wojska kilku roczników spośród ludności. Nazajutrz, w poniedziałek znowu na niebie nad Krynkami pojawiły się samoloty i bombardowały przedmieście. Wokół zapanował chaos przerażonego sowieckiego wojska. We wtorek 24 czerwca o świcie ciężko zbombardowane zostało śródmieście Krynek, z żydowską dzielnicą na czele, synagogą słynącą z pięknej architektury. Całkowicie zostało zburzone osiedle „Kaukaz” i kilka ulic, a inne częściowo. Padły pierwsze ofiary spośród Żydów. Władza sowiecka i jej milicja znikły natychmiast. Żołnierze gnali na bosaka z butami na ramionach na wschód, w kierunku Mińska, a nikt nie wiedział, gdzie jest właściwie linia frontu.

Z niemieckich samolotów zrzucone zostały ulotki, w których nawoływano mieszkańców do wyjścia na pola, podczas gdy Żydom nakazano nakrywanie głów białymi chustkami. Ci w większości opuścili miasteczko, z narażeniem życia, z zastrzeżeniem że skierują się ku wzgórzom i na obszar pastwiska, który znajdował się w odległości kilku kilometrów od osiedla – polegając na tym, że , na polu, pośród obozującej tam obywatelskiej ludności o szczerych i uczciwych sercach, nie stanie się nic złego. Gdy Żydzi przybyli na miejsce, od razu odczuli,  że nastąpił zasadniczy zwrot w stosunku do nich ze strony  polskich sąsiadów. Wcześniej, za władzy sowieckiej, stosunek ten był prawdziwie idealny, teraz zaś stał się wrogi. Przeto synowie naszego narodu sami uznali, że muszą natychmiast oddzielić się od tych swoich sąsiadów i zgromadzić się w osobnym miejscu, na ogólnym pastwisku – na „wygonie”.

 

15.Płomienie i pierwsza rzeź

Po południu naziści wtargnęli do centrum Krynek. Miasto było ogarnięte płomieniami ze wszystkich czterech stron. Pożar szalał kilka dni zanim został opanowany. W końcu odwołano alarm, ale wystraszeni ludzie nadal przebywali na wzgórzach za miastem. I oto w sobotni poranek 28 czerwca ukazały się na niebie pojedyncze samoloty, lecące nisko nad ziemią. Gdy zlokalizowały miejsce, gdzie zgromadzili się Żydzi, zasygnalizowały to ustawionej w okolicy artylerii niemieckiej. Ta natychmiast rozpoczęła bombardowanie, w którym zginęło około 50 osób, w większości starcy, kobiety i niemowlęta. Ich poszarpane i pokawałkowane ciała były rozrzucone po okolicy. Wielu innych zostało rannych

Mordercy byli nienasyceni i zaczęli szaleć w samym miasteczku. Esesmani – jak opowiada Ch. Weiner, jeden z ocalałych z Zagłady – wtargnęli do bejt midraszu, zebrali wszystkie zwoje Tory oraz święte księgi i podpalili je. Dopiero, gdy dym wybuchnął przez dach, pozwolili Żydom ugasić pożar. Z wielkim poświęceniem i narażeniem życia udało się Żydom uratować z rąk esesmanów zwoje Tory.

W poniedziałek rano, 30 czerwca (według Ch. Weinera było to 3 lipca) banda esesmanów otoczyła kilka ulic, zatrzymała około półtora minjana[1] Żydów ( czyli ok. 15 mężczyzn). Zostali oni poprowadzeni do lasku ( „Szolker Wald”) odległego o 2 km. od miasteczka. Tam esesmani zastrzelili 14 spośród zatrzymanych, a dwóch – Herszela Lejba Szachnesa i lekarza dentystę Tajchmana –  poprowadzili do Brzostowicy i tam ich rozstrzelali. Jeden młodzieniec, Berł Towl, został w lasku w czasie tej egzekucji ciężko ranny, upadł przykryty ciałami. Kiedy ocknął się z omdlenia, udało mu się, gdy mordercy już nie wrócili na to miejsce, wydostać się spod stery ciał. Pod osłoną nocy, ostatkiem sił wrócił do miasteczka. Opowiedział on, że zatrzymani Żydzi byli gotowi rzucić się na czterech prowadzących ich oprawców i uśmiercić ich. Jednak ich przyjaciel Aron Wolf (Monczikes) ubłagał ich, aby tego nie robili, ponieważ lepiej jest poświęcić swoje życie dla dobra całej społeczności Izraela, niż wystawić całe miasto, nie daj Boże, na niebezpieczeństwo, gdyby został zabity choćby jeden z tych czterech niemieckich nazistów.

[1] minjan – oznacza liczbę 10 Żydów, niezbędną do odprawienia publicznych modłów (przypis tłumaczki)

 

16.Restrykcje i poniżanie

Teraz jedne po drugich rozpoczęły się rozmaite restrykcje, które spadły na Żydów. Przede wszystkim został nałożony obowiązek pracy przymusowej na wszystkich Żydów od 14 do 60 roku życia dla mężczyzn i 55 roku życia dla kobiet. Byli oni zmuszeni stawić się codziennie o świcie na rynku do „oddziałów pracy”. Niemcy kierowali ich do brukowania ulic, plewienia chwastów, zbierania nieboszczyków z okolicy i grzebania ich oraz innych prac w różnych miejscach.

Po kilku dniach pojawiły się nowe rozkazy: noszenie łat z przyczepioną Gwiazdą Dawida, zakaz kontaktów z chrześcijanami i handlu z nimi, zakaz trzymania konia i krowy i inne nieszczęścia. Między innymi Żydzi zostali zobowiązani do zdejmowania czapki przed każdym spotkanym przypadkowo  na drodze Niemcem, pozdrawiania go z wyprzedzeniem. Każdy kto tego zaniedbał lub zrobił to niewłaściwie, nawet kobiety, był zabierany na policję i otrzymywał 25 razów kijem. Zdarzało się, że Żydzi płacili życiem za ten „grzech”.

 

17.Judenrat i zadania jakie mu wyznaczono

W tym czasie Żydzi zostali zobowiązani do powołania „Judenratu” ( Rady Żydów), który był swego rodzaju „przedstawicielstwem”  odpowiedzialnym za wypełniane poleceń władzy niemieckiej. Przede wszystkim jego powinnością było zapewnienie bezpłatnych robotników na potrzeby nazistów i do ich zakładów produkcyjnych do różnych prac. Po drugie został nałożony na Judenrat obowiązek zbierania od ludności żydowskiej, która w ogromnej większości była zubożała, różnego rodzaju kontrybucji i podatków, jakich tylko zapragnęły serca nazistowskich rabusiów. Każdemu ich rozkazowi towarzyszyła groźba, że w razie niespełnienia lub wypełnienia niezgodnego z regulaminem, członkowie Judenratu będą ukarani pojedynczo lub zbiorowo, nawet karą śmierci. Także kara ta dotyczyła niezaspokojenia innych żądań morderców, jak: natychmiastowego dostarczenia im złota, klejnotów, pięknych przedmiotów, wytwornych mebli, futer, ubrań, drogich napojów wyskokowych itp. – były to kaprysy sytych szantażystów, nie wiedzących czym się zaspokoić. I te żądania i restrykcje, takie i inne, powtarzały się często, z dnia na dzień.

Na jesieni 1941 r. w miasteczku rozeszły się pogłoski, że w najbliższym czasie zamierzają zamknąć Żydów w getcie. W krótkim czasie zaczęły jedne po drugich krążyć i zagęszczać się straszne wieści o gorzkim losie naszych braci synów Izraela w różnych miastach i miasteczkach, w których już istniały getta.

Żydzi sądzili, tak że w Krynkach, że jeżeli będą mogli być produktywni i pożyteczni dla niemieckiego gospodarstwa wojennego – zdołają przeżyć ten okropny czas. Nawet jeden z kryńskich przedsiębiorców garbarskich Jankiel Szinder uruchomił fabrykę obróbki skór, w której zatrudniał Żydów aż do zupełnej Zagłady społeczności żydowskiej w Krynkach.

 

18.Zamknięcie w getcie

Wkrótce Judenrat otrzymał rozkaz szybkiego ogrodzenia obszaru getta. Niemcy wyznaczyli „normę” od 1 do 1,5 metra kwadratowego mieszkania na „duszę żydowską”. Zatem setki synów Izraela postawiono do budowania wysokiego muru swojego więzienia. Wyznaczono dwie bramy: jedną na rynku, u wylotu na ulicę Garbarską i drugą – na tej ulicy przy strumieniu.

Pewnego grudniowego dnia 1941 r. został wydany rozkaz żydowskim mieszkańcom Krynek, aby przeszli w wyznaczonym terminie, w ciągu jednego dnia, do getta. Ogarnęło ich przerażanie. Każdy spieszył się, aby przenieść się do ciasnego więzienia. Znaleźć tam kąt dla swojej rodziny, a także zabrać tam najpotrzebniejsze rzeczy. Nie wszystko pozwalano tam przenieść, a Polacy, służący w niemieckiej policji pomocniczej, na początku obchodzili żydowskie domy i wybierali sobie najlepsze rzeczy. I jeśli ktokolwiek spróbował wnieść ze sobą coś z takich rzeczy do getta – był wyrok obłożenia grzywną, chłosty, a nawet rozstrzelania. Tak stało się w przypadku Szejmela Szejmana, którego przyłapano, gdy wnosił ze sobą do getta swoje narzędzia szewskie. Został za to rozstrzelany.

Tego strasznego dnia, gdy Żydzi wychodzili do więzienia, do getta, plac rynkowy w Krynkach był wymarły. Esesmani stali w bramach getta razem z  Polakami z niemieckiej policji pomocniczej i szperali bagażach Żydów, badali i przeglądali każdą paczkę, torebkę i ubrania i co znaleźli lepszego, brali sobie. Ustawili się tam także niemieccy fotografowie i uwieczniali na zdjęciach wielkość zwycięstwa morderczego „narodu panów” nad przestraszonymi Żydami, poniżanymi i tłoczącymi się do przejścia bramy piekła.

Z hebrajskiego tłumaczyła Ewa Wroczyńska