Wczoraj minął rok od śmierci mej Mamy. Dlatego tę symboliczną dla mnie datę wybrałem dla uruchomienia niniejszego portalu. Ma być on hołdem ku czci niezwykłych ludzi zamieszkujących od wieków moją rodzinną osadę Ostrów i historyczną ziemię kryńską, obejmującą w przeszłości rozległy obszar między Biebrzą, Narwią i Świsłoczą – tereny dzisiejszej Sokólszczyzny i Białostocczyzny od Nowego Dworu po Gródek i Michałowo.
Portal ten założyłem w ramach projektu, na realizację którego marszałek województwa podlaskiego przyznał mi roczne stypendium. Zatytułowałem go „Latopis Ostrowia Wielkiego i ziemi kryńskiej”. Będzie to pisana w Internecie wielotematyczna monografia mej rodzinnej osady, która w XVI w. nosiła właśnie taką nazwę. Opiszę też co ciekawsze wydarzenia z dziejów Krynek i regionu.
Adres portalu to Vostravo.pl. Taka jest właśnie oryginalna nazwa własna mej miejscowości w tutejszym białoruskim języku prostym. Założyłem kilka rubryk, nie tylko o profilu historycznym i krajoznawczym. Na głównym ekranie pojawiać się będą „Listy z Wostrawa”, poruszające również kwestie współczesne. Nazwy rubryk są dwujęzyczne, choć treści przeważnie polskojęzyczne. Aby nie zatracić prawdziwego obrazu opisywanych miejsc i wydarzeń, postanowiłem zachować oryginalne nazewnictwo i zwroty pa prostu. Zamieszczę też i będę stale rozwijać słownik tego zanikającego tutejszego języka. Zamierzam również publikować w nim artykuły i opowiastki.
Redagując prawie trzydzieści lat miesięcznik Czasopis, a w międzyczasie tytuły gminne w Gródku i Krynkach zgromadziłem wiele informacji i materiałów historycznych o naszych stronach. Dotarłem do źródeł archiwalnych, zebrałem wspomnienia ludzi. Teraz tą wiedzą chcę podzielić się z krajanami, mieszkańcami regionu i tymi, których taka tematyka interesuje.
Świeże materiały na portalu będą pojawiać się zwykle w piątki z rana. Dlaczego akurat tego dnia, napiszę następnym razem.
Na początek opublikuję pierwszy odcinek mego artykułu „Takich ludziej bolsz nie budzie”, który napisałem krótko po śmierci Mamy i opublikowałem następnie w Czasopisie. To jeden z najlepszych moich tekstów, monumentalny i niezwykle poruszający. Pisałem go w Ostrowiu, długo i w skupieniu. Zapadł głęboko w pamięci tych, którzy go przeczytali. Napisałem go po białorusku, zatem z natury rzeczy jego zasięg był ograniczony. Dlatego na portalu będzie on po polsku. Na zachętę proponuje taki oto fragment:
– Jak ci na imię? – zapytał mamę murarz na budowie Domu Partii (obecnie Urzędu Miasta) w Sokółce.
– Żenia, bo co…
– Co, Co! Nie Żenia, tylko Gienia!
Matka podnosząc wolno cegłę, odwróciła się w stronę koleżanek, wołając:
– Luba! Mania! Nadzia! Wierka! Rajka!..
Jerzy Chmielewski